- Czytając dzisiejsze nagłówki można mieć wrażenie że cofnęliśmy się w czasie 8, 10, 15 lat. Bo wtedy też pisano kiedy rządziła Platforma razem z Polskim Stronnictwem Ludowym, że nadchodzą czasy zaciskania pasa, że pieniędzy na realizację obietnic nie ma, nie będzie, że konieczne są cięcia w budżecie, że konieczne są jakieś ograniczenia dla ludzi, że emeryci będą musieli pogodzić się z tym, że będzie wyższy wiek emerytalny.
Dziś mam wrażenie że wróciliśmy do tego, co już było. Po raz kolejny słyszymy, że czeka Polaków zaciskanie pasa, że realizacja obietnic jest niemożliwa, że wprowadzenie programu 60 tysięcy kwoty wolnej od podatku to jest coś, co będzie trzeba odroczyć, a być może nigdy to nie zostanie zrealizowane, że emeryci otrzymają niższą 14 emeryturę. To jest taki moment, w którym należy zadać sobie pytanie, od czego są politycy. Czy politycy są od tego, żeby wykonywać określone działania, które będą wspierały polskie rodziny, polskie społeczeństwo, że będą szukali rozwiązań? Czy politycy są do tego, żeby szukać wymówek?
Kiedy rządziło Prawo i Sprawiedliwość, od samego początku szukaliśmy rozwiązań. Już na samym początku, wprowadziliśmy takie programy jak 500+, a później realizowaliśmy kolejne obietnice. Nikt wtedy nie wychodził i nie mówił, że pieniędzy nie ma. Kiedy przyszły bardzo trudne czasy, kiedy przyszła pandemia koronawirusa premier Morawiecki nie wyszedł do mediów i nie powiedział, słuchajcie, wiecie jak wygląda sytuacja, pieniędzy nie ma, będzie trudniej. Wręcz przeciwnie. Premier Morawiecki wyszedł na konferencję i powiedział, że będzie 200 miliardów złotych na ratowanie miejsc pracy, na to, żeby polskie rodziny mogły czuć się bezpiecznie. Następnie, w momencie, w którym doszło do wojny energetycznej ,a ceny surowców energetycznych wzrosły nawet o około 900%, Premier wyszedł i powiedział, że będą tarcze energetyczne - 100 miliardów złotych dla Polaków, którzy ocieplają swoje domy węglem, gazem, energią elektryczną i ciepłem systemowym. My od samego początku pokazaliśmy, że szukamy rozwiązań.
Deficyt budżetowy rośnie w sposób lawinowy. Za pierwsze pięć miesięcy ponad 53 miliardy złotych długu. To jest najwyższy poziom deficytu w historii pomiarów. Jest o ponad 32 miliardy złotych wyższy niż to było w roku ubiegłym. To wszystko dzieje się mimo podnoszenia podatków. Podnieśli podatek VAT na żywność o 5%, obniżyli środki na czternastą emeryturę, a od lipca czekają nas drastyczne podwyżki cen prądu - powiedział Poseł PiS Robert Gontarz
- Donald Tusk i jego koalicjanci rządzą już pół roku. Przychodzi czas na pierwsze porównanie. I te porównania jedno po drugim wypadają dla nowego rządu fatalnie. Za Premiera Morawieckiego wpływy z VAT-u rosły, luka VAT spadała. Za rządów Tuska luka VAT się powiększa. Za Mateusza Morawieckiego chociaż byliśmy atakowani przez Unię Europejską, nie objęto nas nigdy procedurą nadmiernego deficytu. Za rządu Tuska po sześciu miesiącach natychmiast ta procedura ma zostać uruchomiona. Za rządów Morawieckiego, kiedy były różnego rodzaju wyzwania związane z pandemią, z kryzysem energetycznym, rząd wprowadzał tarcze. Za zarządów Tuska tarcze energetyczne są wycofywane, ograniczane, czekają nas podwyżki.
Za rządów Premiera Morawieckiego były też pieniądze dla polskich samorządów. Dzisiaj samorządowcy skarżą się, że nie wiedzą co się będzie działo, nie wiedzą czy otrzymają do końca roku jakiekolwiek środki. Rząd PiS przekazał samorządom w ramach programu inwestycji strategicznych Polski Ład ponad 100 miliardów złotych na inwestycje - na drogi, szkoły, szpitale, na rozbudowę kanalizacji, czy na renowacje zabytków.
Tusk zapowiadał, że „nikt go w Brukseli nie ogra”, że on będzie grał w pierwszej lidze europejskiej. Tymczasem co się okazuje, właśnie objęto Polskę procedurą nadmiernego deficytu. Przegrywa w sprawie migrantów bo opowiadał, że Polska najpierw się nie zgodzi, potem jak już to wymuszono, to mówił że Polska będzie beneficjentem. Tymczasem widzimy, że właśnie w sprawie migracji dzieje się dokładnie to, przed czym ostrzegaliśmy, co ujawnił na przykład premier Francji, co mówią też politycy w Niemczech, że migranci będą do Polski docierali.
Dzisiaj, kiedy funkcjonariusze niemieccy przywożą nam migrantów, oni nawet nie wezwali ambasadora Niemiec w tej sprawie do MSZ-u. A to jest absolutny elementarz dyplomacji, bo w takiej sytuacji państwo musi zareagować. W przeciwnym razie Niemcy uznają, że my po prostu jesteśmy gotowi zgodzić się na takie traktowanie w przyszłości. To jest realny sposób działania tego rządu. Brak asertywności, brak odwagi, potężne kompleksy wobec państw, które są położone na zachód od nas. Brak sprawczości i w polityce międzynarodowej i także w polityce gospodarczej - powiedział Poseł PiS Paweł Jabłoński