- Obecnie sytuacja jest stabilna, ale staje się coraz bardziej groźna. Białoruś używa migrantów jako broni. Celem ich podróży są Niemcy, Francja i Holandia. Więc broniąc naszych granic bronimy całej Europy - mówił Premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Bild".
Białorusini i Polacy stoją naprzeciw siebie po obu stronach ogrodzenia granicznego. Jak duże jest ryzyko wojny?
- Mam nadzieję, że wszyscy zachowają spokój. Nasilają się prowokacje ze strony sił białoruskich. Mam nadzieję, że nie pójdą o krok za daleko. My Polacy jesteśmy zdeterminowani bronić naszej granicy wszelkimi sposobami – a jest to jednocześnie wschodnia granica Europy i NATO.
Czego się Pan obawia?
- Jedno jest pewne: jeśli nie zdołamy zatrzymać w tej chwili tysięcy imigrantów, wkrótce do Europy przybędą setki tysięcy, a nawet miliony. Z Afryki, Bliskiego Wschodu i innych krajów. Jeśli nie będziemy zdecydowanie chronić i bronić naszych granic w Europie, setki milionów ludzi z Afryki czy Bliskiego Wschodu będą próbowały przybyć do Europy – a w szczególności do Niemiec. W Niemczech mieszka ponad 80 milionów osób. Czy pozwolono by na przybycie kolejnych 50 milionów? Myślę, że mieszkańcy Niemiec nie byliby z tego zadowoleni, bo chcą utrzymać swój standard życia. Chcą zachować swoją kulturę.
Czy oczekujecie wsparcia ze strony NATO – a więc także ze strony Niemiec?
- W razie potrzeby, są różne etapy eskalacji. Przede wszystkim cieszę się, że przywódcy innych państw NATO wyrazili swoje wsparcie. Wśród nich jest kanclerz Angela Merkel i jej przyszły następca, Olaf Scholz. Kolejnym krokiem byłoby zdecydowane oświadczenie sąsiadów Białorusi: Polski, Litwy, Łotwy. Kolejnym krokiem może być uruchomienie artykułu 4 traktatu NATO, który oficjalnie uznaje naruszenie terytoriów państw sojuszu…
…co przygotowałoby grunt pod potencjalną interwencję sojuszników NATO. Czy dostrzega Pan ryzyko nadchodzącej wojny?
- Nie możemy niczego wykluczyć. Łukaszenka i Putin w oczywisty sposób realizują strategię niepokojenia i destabilizacji Zachodu. Nie wiemy, co jeszcze planują. Możliwe też, że kryzys na granicy ma na celu odwrócenie uwagi od nowych ataków militarnych na Ukrainie, które przygotowuje Putin.
Wciąż mam nadzieję, że presja międzynarodowa odniesie sukces i że nie zwiększy się liczba migrantów, których obecnie na Białorusi jest około 20tysięcy. Po zatrzymaniu ich napływu, UE mogłaby również pomóc w przewiezieniu tych osób z powrotem do ich krajów ojczystych.
Powszechnym twierdzeniem w Niemczech w 2015 roku było, że ochrona granic nie jest możliwa. Czy teraz udowadniacie, że jest dokładnie przeciwnie?
- Oczywiście. Strzeżemy naszej zamkniętej granicy. I prawie nikt się nie przedostaje, mimo że tysiące próbują każdej nocy i każdego dnia. To pokazuje, że można z powodzeniem chronić swoich granic. Jako suwerenne państwo również musicie to zagwarantować. To samo dotyczy Europy: musimy zrobić wszystko, aby bronić naszych granic przed migrantami na Morzu Śródziemnym i na wschodzie.
Czy ma Pan na myśli, że musimy otoczyć Europę murem?
- Potrzebujemy każdej formy ochrony i nadzoru, aby bronić się przed atakami. Czy to będzie mur, ogrodzenie, czy też urządzenia elektroniczne, które natychmiast zgłaszają każde wtargnięcie.
Dlaczego nie korzystacie z pomocy unijnej agencji granicznej Frontex? Jej siedziba znajduje się w Waszej stolicy!
- Obecnie na naszej wschodniej granicy znajduje się ponad 15 000 żołnierzy plus straż graniczna i policja. Frontex posiada zaledwie około 1000 funkcjonariuszy do takich misji – i to dla całej Europy! Dlaczego mielibyśmy ich prosić jeśli sami sobie radzimy?
Czy Angela Merkel zawiodła, jeśli chodzi o politykę wobec uchodźców?
- Och, zdecydowanie. Uważam, że polityka sprzed 5-6 lat nie była właściwa, ponieważ była to polityka, która zagrażała suwerenności wielu państw europejskich, a także stworzyła sztuczną wielokulturowość. Moim zdaniem była to niebezpieczna polityka dla Europy i świata. Musimy być w pełni konsekwentni, w pełni spójni.
Niektórzy nadal krytycznie odnoszą się do sposobu traktowania uchodźców na granicy, twierdząc, że jest to niezgodne z prawem europejskim. Mówią, że ignorujecie wnioski o azyl, że wypychacie zmarzniętych i rannych ludzi z powrotem za granicę.
- Wręcz przeciwnie: osoby, które znajdują się w lesie po tej stronie granicy, trafiają albo do szpitala, albo do obozu, gdzie mogą ubiegać się o azyl. W ten sposób wiele osób uchroniliśmy przed zamarznięciem na śmierć.
Ale nowe polskie przepisy pozwalają również na odpychanie ludzi przez granicę – a to narusza prawo UE.
- Ochrona granic musi być skuteczna. Dlatego musimy być w stanie odepchnąć tych, którzy naruszają nasze granice.
Wzdłuż ogrodzenia granicznego została utworzona strefa wykluczenia. Dlaczego dziennikarzom, organizacjom praw człowieka, a nawet parlamentarzystom nie wolno weryfikować, czy na granicy przestrzega się praworządności?
- Ponieważ wielu pomocników i polityków wykorzystało sytuację do celów własnej propagandy. Niektórzy zniszczyli nawet konstrukcje graniczne. Nie możemy tego tolerować. Nawiasem mówiąc, wkrótce na granicy powstanie centrum informacyjne dla dziennikarzy, aby reporterzy mogli uzyskiwać informacje na temat tamtejszej sytuacji.
Kanclerz Merkel rozmawiała niedawno z Łukaszenką przez telefon. Czy było to wbrew Pana woli?
- Dla mnie jasne jest, że w obecnej kryzysowej sytuacji żadne decyzje nie powinny być podejmowane poza naszymi plecami. Jeśli rozmowa była o tym, jak wyprowadzić migrantów z Białorusi z powrotem do ich krajów, to każda tego typu inicjatywa leży w interesie Polski.
Co powie Pan prawdopodobnie nowemu kanclerzowi Niemiec, Olafowi Scholzowi, kiedy będzie Pan z nim rozmawiał?
- Powiem mu: tu w Polsce bronimy granicy UE. A jeśli mówimy o szerszym obrazie: pracujmy razem na rzecz pokoju zamiast oddawać dodatkowe pieniądze z rachunków za energię Władimirowi Putinowi, aby mógł jeszcze bardziej zwiększać zapasy posiadanej broni.
Więc powiedziałby Pan Scholzowi: wstrzymajmy Nord Stream 2?
- Tak, oczywiście! Należy wstrzymać Nord Stream 2!