- Potencjał polskiego sportu jest ograniczany przez niewłaściwe zarządzanie środkami finansowymi. Nie wykorzystujemy tego co mamy, a mamy całkiem sporo: utalentowaną młodzież i olbrzymie możliwości. Zmiana ustawy o sporcie to rozpoczęcie walki z całą serią patologii, które ujawniły się na przestrzeni ostatnich lat w zarządzaniu związkami sportowymi - powiedział Minister Sportu i Turystyki Witold Bańka w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl.
Ważą się losy ustawy o sporcie. W najbliższych dniach poznamy jej ostateczny kształt. Co proponujecie?
- Potencjał polskiego sportu jest ograniczany przez niewłaściwe zarządzanie środkami finansowymi. Nie wykorzystujemy tego co mamy, a mamy całkiem sporo: utalentowaną młodzież i olbrzymie możliwości. Zmiana ustawy o sporcie to rozpoczęcie walki z całą serią patologii, które ujawniły się na przestrzeni ostatnich lat w zarządzaniu związkami sportowymi, m.in.: nepotyzmem, zachowaniami korupcjogennymi czy „kolesiostwem”. Ustawa z 2010 roku nie daje odpowiednich narzędzi do walki z nimi.
Skąd brała się taka filozofia poprzednich rządzących?
- Z jednej strony brak było dobrej woli, a z drugiej można było zaobserwować rodzaj pewnego zblatowania środowiska działaczy sportowych z ówczesnymi elitami rządzącymi. Problem zarządzania związkami sportowymi to problem istniejący od wielu lat. Pytam zatem: dlaczego nic z tym nie zrobiono? Od początku mojego urzędowania wzięliśmy się za uzdrawianie polskiego sportu w każdej jego dziedzinie.
Pytanie jak robić to skutecznie?
- Chcemy podnieść standardy. Jeśli pieniądze w związkach będą wydawane rzeczywiście na sport, a nie na kwestie okołosportowe, to jest szansa, że pojawią się większe sukcesy. Nie jest prawdą, że w polskim sporcie nie ma pieniędzy. One są, ale nie są wydatkowane we właściwy sposób i są rozproszone. Pragniemy to zmienić. Zapisy w nowelizacji ustawy o sporcie m.in. przecinają powiązania kapitałowe. W wielu związkach, powszechną praktyką jest sytuacja, w której osoby np. bliskie członkom zarządu świadczą różne usługi na rzecz związków - np. handlują sprzętem. Związek kupuje sprzęt od firmy x, w której szefem jest żona prezesa lub członka zarządu związku. To nepotyzm i zachowania korupcjogenne. Nowa ustawa o sporcie ma to zmienić. Ważny jest też wymiar moralny, czyli kwestia funkcjonowania w komisjach rewizyjnych, czy w zarządach związków byłych funkcjonariuszy aparatu represji PRL. Dotykamy każdego aspektu tzw. czystego sportu. Od stricte sportowego, jak walka z dopingiem, poprzez transparentne zarządzanie aż po kwestie etyczne i wymiar moralny.
Ostatnio cały Zarząd Polskiego Związku Tenisowego podał się do dymisji. Co się stało?
- W PZT od dawna występowały turbulencje. Mieliśmy ogromne zastrzeżenia jeśli chodzi o funkcjonowanie tego związku. Resort zażądał m.in. zwrotu części środków finansowych. Jednocześnie należy podkreślić, że jako MSiT nie angażujemy się w proces wyboru władz związków sportowych czy kwestie decyzyjne – w tym zakresie mają one pełną autonomię.
A czy jest opór przed zmianami w ustawie o sporcie?
- Na etapie konsultacji nie otrzymaliśmy żadnych zastrzeżeń jeśli chodzi o kwestie dezubekizacyjne. Pojawiało się trochę uwag, co do ograniczenia powiązań kapitałowych w związkach, o których mówiłem wcześniej. W tej kwestii odczuliśmy pewne niezadowolenie. Jednak nasze propozycje są tak transparentne, że trudno je krytykować, czy z nimi polemizować. Podobne funkcjonują w wielu państwach. Związki muszą się więc dostosować. Należy jednak jeszcze raz podkreślić, że nie ingerujemy w ich wewnętrzne sprawy, regulaminy, czy wybór władz. Dbamy jedynie o przejrzystość w wydatkowaniu publicznych pieniędzy i chcemy sprawdzać, czy związki przestrzegają regulacji, które same ustanawiają.
Polska zaczyna odnosić wielkie sukcesy jeśli chodzi o walkę z dopingiem. Niedawno został Pan przedstawicielem Europy w Komitecie Wykonawczym Światowej Agencji Antydopingowej (WADA).
- Sport musi być czysty! Wychowuje i kształtuje. Nie możemy sobie pozwolić na to, by ktoś tę ideę zatruwał. Oszuści, którzy decydują się na doping okłamują wszystkich kibiców. Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy w stanie całkowicie wyeliminować dopingu w sporcie. Zawsze znajdzie się ktoś kto nie będzie grał fair play. Jednak wiemy, że zaostrzając walkę ze stosowaniem niedozwolonych substancji i zwiększając budżet na działalność antydopingową można się temu skutecznie przeciwstawiać. To także walka z czasem, bo doping to wielki, nowoczesny przemysł. Trzeba więc wciąż szukać nowych rozwiązań! Kiedy kilkanaście miesięcy temu przygotowywaliśmy plan uzdrawiania polskiego sportu byliśmy w bardzo trudnej sytuacji, gdyż nasze przepisy w ustawie o sporcie były niedostosowane do standardów WADA. Takie normy odziedziczyłem po moich poprzednikach. Dziś mam wielką satysfakcję, gdyż udało się zdążyć ze zmianami.
W uchwaleniu nowych przepisów pomogła wam też szybka ścieżka legislacyjna oraz upór i determinacja.
- To był potworny wyścig z czasem. Jeśli do 13 sierpnia 2016 roku nie wprowadzilibyśmy zmian w życie, to tego dnia nasze laboratorium antydopingowe straciłoby akredytację - to byłby policzek dla nas wszystkich. Pamiętajmy też, że nałożył się na to skandal dopingowy w Rio.
Zmiany w prawie to jedno, a pański awans to drugie.
- Z jednej strony naprawialiśmy błędy, a z drugiej już w marcu 2016 roku rozpoczęliśmy prace nad ustawą o zwalczania dopingu w sporcie, ściśle współpracując z WADA. Ta współpraca sprawiła, że zdobyliśmy zaufanie tej organizacji. Dziś wprowadziliśmy akt prawny, który jest rozwiązaniem wzorcowym. Szkolimy Ukraińców, Azerbejdżan, a Japończycy wprowadzają u siebie podobne rozwiązania legislacyjne. To wszystko sprawiło, że pozycja Polski wzrosła. Prezentowałem polskie rozwiązania na posiedzeniu ministrów sportu Rady Europy w Budapeszcie. Chwalono nas za tempo i jakość pracy. Pokazaliśmy Europie jak działamy, a ja uzyskałem jednogłośne poparcie wszystkich państw Rady Europy do komitetu wykonawczego WADA. Dzisiaj Polska będzie kreowała trendy w walce z dopingiem i wyrażała stanowisko Europy.
Jest jeszcze sprawa Katowic, które zorganizują Światową Konferencję Antydopingową w 2019 roku.
- Rok przed Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio, oczy całego świata zwrócą się na Katowice. To właśnie tam zapadnie decyzja kto będzie nowym szefem WADA i jaki będzie kierunek walki z dopingiem. Mam nadzieję, że przyznanie nam organizacji tego wydarzenia, jak również wybór mojej osoby na przedstawiciela naszego kontynentu w Komitecie Wykonawczym Światowej Agencji Antydopingowej, to czytelny sygnał, że mamy Europę jednej prędkości, która stanowczo chce walczyć z dopingiem.
Te sukcesy przeczą jednak tezie, że nasz kraj jest izolowany, że jesteśmy zaściankiem Europy.
- To narracja opozycji, która nijak ma się do rzeczywistości. Przypomnijmy, że w Polsce odbędzie się szczyt klimatyczny ONZ, niedawno zostaliśmy niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, do tego dochodzi Konferencja Antydopingowa w Katowicach i ubiegłoroczny Szczyt NATO w Warszawie. Polska jest też doceniana za rozwój gospodarczy i za to w jaki sposób funkcjonujemy. Jeśli chodzi natomiast o moją obecność w strukturach WADA, to warto podkreślić, że oprócz standardowej aprobaty dla mojej kandydatury otrzymałem dodatkowo liczne listy poparcia od wielu ministrów z całej Europy m.in.: Niemiec, Francji, Norwegii, Słowacji, czy Węgier.
A wracając na nasze podwórko i to dosłownie na nasze podwórko, media spekulowały niedawno, że rząd PiS chce zamykać Orliki i ograniczać pieniądze na sport młodzieży.
- Liczby nie kłamią: do 2015 roku regularne wsparcie finansowe z ministerstwa otrzymywało zaledwie około 3200 animatorów. Od roku 2016/2017 takie wsparcie trafia do ponad 20 tysięcy nauczycieli WF-u, trenerów i animatorów. Te dane robią wrażenie. Nikt w resorcie nie neguje tego, że powstały Orliki, ale niezwykle ważne jest, by tętniło na nich życie sportowe. Stąd projekty SKS, „KLUB”. Programów na taką skalę i o takim zasięgu nigdy nie było. Wydajemy teraz ogromne pieniądze na dotowanie małych klubów i dofinansowanie dodatkowych zajęć dla młodzieży. Będziemy w tym konsekwentni. Naszą ideą jest stworzenie spójnej piramidy szkoleniowej, w której młodzi sportowcy na każdym etapie swojej kariery spotykają się z ministerialnym wsparciem finansowym. Temu służą programy SKS, „KLUB”, finansowanie kadr wojewódzkich i narodowych. Mamy już opracowane liczne projekty finansowania sportu wyczynowego. Jednym z nich jest program „Team100”, dzięki któremu dodatkowym finansowaniem obejmiemy grupę 100 najbardziej perspektywicznych sportowców dyscyplin indywidualnych w wieku: 18 - 23 lata. Sponsorem jest Polska Fundacja Narodowa. Pieniądze trafią do zawodników bez pośrednictwa związków sportowych dzięki spółkom skarbu państwa, które pomogą utalentowanej młodzieży w ramach Kodeksu Dobrych Praktyk Sponsoringowych. Operatorem, jako jednostka podległa ministerstwu, będzie Instytut Sportu. Każdy spośród zakwalifikowanych do programu sportowców otrzyma około 40 tysięcy złotych rocznie. Z tych pieniędzy będzie mógł sfinansować np. fizjoterapeutę, lekarza, dodatkowe zgrupowania lub studia.
Powiedział pan kiedyś, że chcecie pomagać sportowcom medalodajnym.
- Na początek wsparcie trafi do młodych medalistów imprez rangi mistrzowskiej, takich jak: mistrzostwa Europy czy mistrzostwa świata - utalentowanych zawodników z sukcesami i dużym potencjałem. Będziemy tę grupę rozszerzać.
A co ze sportami zimowymi?
- Historyczny sezon skoczków narciarskich przysłonił rzeczywisty obraz sytuacji w pozostałych dyscyplinach zimowych. Brakuje w nich następców gwiazd i trzeba to wszystko budować na nowo. Dwa medale na przyszłorocznych Igrzyskach w Pjongczang będą sukcesem. Niestety na przestrzeni ostatnich lat myślano krótkowzrocznie a nie - długofalowo. Efekt? Nie mamy dziś następczyni Justyny Kowalczyk, Tomasza Sikory, czy całej plejady nowych panczenistów. W sporcie trzeba myśleć perspektywicznie. Dlatego już teraz powołaliśmy sztab olimpijski do letnich Igrzysk w Tokio. Już dziś również musimy myśleć o zimowych Igrzyskach w Pekinie w 2022 roku.
A może to jest tak, że w polskim sporcie brakowało wcześniej strategii?
- Brakowało strategii i długofalowego myślenia. Sporo było też absurdów. Resort finansował np. kadry wojewódzkie w kategoriach młodzika, a już juniorów młodszych nie. Takie przykłady można mnożyć. Mam takie marzenie o kształcie polskiego sportu. Rozmawiałem o tym z moją brytyjską odpowiedniczką. Po katastrofalnych Igrzyskach w Atlancie, w 1996 roku, Brytyjczycy, przemodelowali cały swój sport. Minęło 21 lat od katastrofy medalowej w Atlancie, a Wielka Brytania jest sportową potęgą. Właśnie dzięki długofalowym i konsekwentnym reformom. Mam nadzieję, że kierunki wyznaczane teraz w Polsce są kierunkami, które będą obowiązywały przez lata i nikt ich nie zmieni. Mamy okazję przebudować sport i stworzyć coś pięknego na przyszłość.