- Nadal wszystko jest w naszych rękach. Każdy z nas musi zdać sobie sprawę z tego, że swoją postawą może mieć wpływ na sytuację epidemiczną w kraju. I w sensie pozytywnym, i negatywnym. To od efektów naszej wspólnej walki zależy to, czy uda nam się uniknąć złych scenariuszy - mówi Premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z Gazetą Polską.
Panie Premierze, epidemia rozpędza się, testujemy wytrzymałość służby zdrowia. Jakie mamy narzędzia do tego, by zapanować nad zarazą i uchronić gospodarkę przed całkowitym lockdownem? Czy to w ogóle jest możliwe?
- Dziś w Europie jest 10-12 razy więcej zachorowań dziennie, niż było latem. Niektóre kraje wprowadziły już godzinę policyjną, niektóre nawet stan wyjątkowy. My chcemy iść drogą środka - z determinacją chroniąc zdrowie i życie ludzi, ale też minimalizując skutki epidemii dla życia gospodarczego. Mamy strategię, rozpisaną w zależności od rozwoju sytuacji. Bo zastanówmy się, co proponują polskiemu społeczeństwu zwolennicy skrajnych rozwiązań? Albo całkowite zniesienie obostrzeń, albo całkowite zamykanie firm, szkół, świadczenia usług. Całkowity lockdown. Jedno i drugie to najprostsza droga do eskalacji napięć: społecznych, zdrowotnych, gospodarczych. Wszyscy chcemy powrotu do chociażby względnej normalności, tęsknimy za tym. Tak właśnie było latem. Po wiosennym lockdow nie wszyscy chcieliśmy wrócić do normalności, pojechać na wakacje. My odbudowywaliśmy gospodarkę po niemal pełnym lockdownie wiosną, czemu sprzyjał fakt, że rzeczywiście - co potwierdzają statystyki - liczba zachorowań spadała. Ale teraz epidemia znowu przybrała na sile, więc oprócz potężnego wysiłku instytucji państwa i służb medycznych, wszyscy musimy za wszelką cenę wrócić do tych dobrych nawyków z wiosny. Wiem, że to męczące, że niewygodne. Wiem, że to dla wielu z nas psychicznie trudne na co dzień. Ale nie ma innej skutecznej drogi. Coraz większe grono naukowców z różnych stron świata mówi jednoznacznie: budowanie odporności zbiorowej to droga złudna, a śmiertelność w wyniku powikłań wywołanych koronawirusem jest znacznie większa niż w przypadku grypy. Wobec tego żeby być skutecznymi w walce z zarazą, musimy przestrzegać rygorów sanitarnych - zachowywać dystans społeczny, myć ręce, unikać miejsc zatłoczonych, dużych skupisk ludzkich i nosić prawidłowo założone maseczki. Nadal wszystko jest w naszych rękach. Każdy z nas musi zdać sobie sprawę z tego, że swoją postawą może mieć wpływ na sytuację epidemiczną w kraju. I w sensie pozytywnym, i negatywnym. To od efektów naszej wspólnej walki zależy to, czy uda nam się uniknąć złych scenariuszy.Wierzę, że to się uda.
Kluczem do uratowania istnień ludzkich jest utrzymanie wydolności naszego systemu opieki zdrowotnej. Jeśli on zostanie ponad miarę przeciążony masową liczbą pacjentów z COVID-19, to przestaną być leczeni nie tylko oni, lecz także wszyscy inni chorzy. Jaki jest najsłabszy element naszej opieki zdrowotnej w czasie pandemii: sprzęt, pieniądze, pojemność szpitali czy liczebność kadry medycznej i jej gotowość do pracy w tych ekstremalnych warunkach?
- Robimy wszystko, co w naszej mocy, by uniknąć dramatycznych scenariuszy z innych krajów, jakie miały miejsce podczas pierwszej fali ataku koronawirusa. Dlatego wzmacniamy już od miesięcy każdy z wymienionych przez państwa elementów. W Warszawie na Stadionie Narodowym powstaje tymczasowy szpital, który pozwoli na zwiększenie bazy łóżkowej o kolejny tysiąc miejsc. Podobne szpitale powstaną w każdym województwie. Powstała sieć szpitali i system koordynacji ich dostępności - w naszej ocenie najbardziej efektywny, biorąc pod uwagę dzisiejsze wyzwania. A te wyzwania są inne niż wiosną, przede wszystkim ze względu na to, że dwie trzecie zakażeń ma charakter rozproszony, a nie punktowy. Zatem jeśli pytacie Państwo, co jest najsłabszym elementem opieki zdrowotnej, to odpowiem krótko: tempo wzrostu nowych zachorowań, które zależy od odpowiedzialności i samodyscypliny nas wszystkich.
Panie Premierze, załóżmy najczarniejszy scenariusz rozwoju epidemii w Polsce. Jakimi liczbami – łóżek szpitalnych, intensywnej terapii - możemy określić maksymalną wydolność naszej opieki zdrowotnej?
- Dziś do dyspozycji mamy około 20 tysięcy łóżek szpitalnych dla pacjentów z COYID-19. Ale na tym poziomie na pewno się nie zatrzymamy. W kolejnym etapie jesteśmy w stanie wygenerować w systemie jeszcze kolejnych 10-15 tysięcy łóżek. W ostatnich miesiącach udało nam się dokonać zakupu respiratorów. Na tle innych państw mamy ich - na dziś - spory zapas. To szansa na uratowanie wielu istnień ludzkich. Chciałbym jeszcze raz wyrazić za to wdzięczność ówczesnemu kierownictwu Ministerstwa Zdrowia - ministrom Szumowskiemu i Cieszyńskiemu, ale również obecnemu ministrowi Niedzielskiemu, wówczas szefowi NFZ, bo to ich wielka zasługa. Robili, co mogli, by wzmocnić nasze możliwości walki z korona wirusem i byli skuteczni. Nadzieją napawa też włączenie się prywatnej służby zdrowia w walkę z epidemią na pierwszej linii frontu. Wkrótce niepubliczne szpitale oddadzą do dyspozycji ponad tysiąc łóżek i stanowisk dla pacjentów z COVID. Dobrze, że apel „wszystkie ręce na pokład" przynosi tak realne i pomocne wsparcie.
Opozycja zarzuca im, że głównym dostawcą sprzętu był handlarz bronią.
- Łatwo jest uprawiać skrajny populizm w czasie zarazy. Proszę sobie przypomnieć, co działo się wiosną. Państwa wydzierały sobie maseczki, przejmowały całe transporty medyczne, nie mówiąc już o respiratorach, które były na wagę złota. Największe państwa świata zaangażowały swoje służby specjalne, by sprzęt medyczny w sposób szybki trafiał do potrzebujących. Tak to działa. Ministerstwo Zdrowia miało jeden cel - zdobycie sprzętu dla polskich pacjentów, i go zrealizowało. A że wobec jednego z dostawców można sformułować w jakiejś zupełnie innej sprawie wątpliwości? Toczą się teraz postępowania odszkodowawcze, podobnie jak w wielu innych krajach, które też padały ofiarą nadużyć. W sytuacji zagrożenia zdrowia i życia Polaków liczył się cel - zdobyć niezbędny sprzęt. Przełóżmy tę sytuację na doświadczenie, które każdy z nas może sobie z łatwością wyobrazić. Czy gdy płonie dom i potrzebna jest woda, to ktokolwiek zastanawiałby się, jaką przeszłość ma kierowca beczkowozu? No nie. Kierownictwo resortu zdrowia stawało na głowie, by kupić respiratory, by nie trzeba było - jak w innych krajach UE - zamiast podłączać pod nie pacjentów, wstrzykiwać im morfinę, by mieli łagodniejszą śmierć. Dzięki wielkiej determinacji ówczesnego kierownictwa mamy dziś ponad 3 tysiące respiratorów czekających na podłączenie. Liczymy,że nie wszystkie będą potrzebne, ale jeśli będzie inaczej, to natychmiast użyjemy ich do ratowania życia pacjentów.
Ile sprzętu intensywnej terapii jesteśmy w stanie zgromadzić do walki z epidemią?
- Gdy nasza rozmowa zostanie opublikowana, to zapewne ponad tysiąc pacjentów będzie wspomaganych respiratorowo. Ale cały czas będziemy dysponować bardzo dużą rezerwą. Jeśli liczba pacjentów hospitalizowanych osiągnie poziom 40 tysięcy - właśnie przed takimi wartościami chcemy się obronić poprzez obostrzenia - wówczas możemy założyć, iż zapotrzebowanie na te urządzenia osiągnie poziom 4 tysięcy.
Damy radę także wówczas pomagać najbardziej chorym?
- Wedle naszych wyliczeń będzie to bardzo trudne i pewnie będą przypadki, w których logistyka zawiedzie, ale zasadniczo, w skali Polski, chcemy mieć dostępnych więcej łóżek niż osób chorych, które ich potrzebują. Jesteśmy w stanie odpowiednią liczbą respiratorów zapewnić. Proszę pamiętać, że do tej bazy dojdą jeszcze miejsca intensywnej terapii w szpitalach tymczasowych. Traktujemy je jako zabezpieczenie ostatniego rzutu, ale mimo wszystko ze zdolnością ratowania życia ciężko chorych ludzi.
Orędzie Pana Premiera sprzed kilku dni to sygnał do społeczeństwa, że na czele walki z epidemią stoi bezpośrednio szef rządu?
- Tak jak powiedziałem na wstępie - dziś niczym innym polski rząd się nie zajmuje. Proszę moje słowa odczytywać przede wszystkim jako gorący apel do społeczeństwa o jak najbardziej odpowiedzialne podejście do zaleceń sanitarnych. Ja nie unikam odpowiedzialności, podejmuję decyzje i wiem, czego wymaga się od szefa rządu. Walka z pandemią od początku jej pojawienia się jest dla nas priorytetem, a w centrum troski jest każde zdrowiei życie naszych obywateli. Na pierwszej linii frontu stoją oczywiście służby medyczne i Ministerstwo Zdrowia - tu się nic nie zmienia, ale w działania przeciw epidemiczne zaangażowany jest w rządzie każdy minister, w szczególności minister spraw wewnętrznych, minister obrony narodowej i ja osobiście. Od soboty obowiązują znacznie bardziej restrykcyjne zasady określające nasze funkcjonowanie w przestrzeni publicznej lub wręcz wyłączenia pewnych aktywności, a wszystko po to, by wyhamować wzrost nowych zakażeń. Liczymyna to, iż ich efekty zobaczymy za 7-10 dni.
Mamy informacje od wojewodów, że bardzo wielu medyków odmawia czy też różnymi metodami stara się uchylić od pracy z pacjentami covidowymi. Z drugiej strony słyszymy, że ci, którzy walczą z zarazą, potrzebują wsparcia, bo są wyczerpani i zbyt przeciążeni.
- Niedostateczna liczba kadry lekarskiej to problem tak stary jak III RP. Nasze państwo całymi latami kształciło zbyt mało medyków, a dodatkowo jeszcze część wypychało za granicę. Przecież na ten temat krążyły wręcz anegdoty, że publiczne uczelnie medyczne uruchamiały dla studentów kursy choćby języka szwedzkiego, by mogli płynnie podjąć pracę w tamtejszej służbie zdrowia. Niestety z takim dziedzictwem dziś się zmagamy. To jest dramat i obraz świata postawionego na głowie. Polski podatnik ciężko pracował, by opłacić naukę kadry medycznej bogatym państwom europejskim. Dlatego jedną z pierwszych decyzji po dojściu PiS do władzy było zwiększenie liczby miejsc na studiach medycznych. To zasługa ówczesnego... ministra Konstantego Radziwiłła. Ale kształcenie lekarzy trwa niemal dekadę, zatem na efekty tych działań musimy jeszcze zaczekać. Jeśli państwo pytają o braki kadry dziś - w czasie epidemii - to powiem szczerze: tak, to jest problem. Tym bardziej że dochodzi do zakażeń pracowników służby zdrowia, zatem do wyłączeń czasowych tych ludzi z pracy. Nie jest lekko. Dlatego chylę czoło przed tymi, którzy z takim poświęceniem na pierwszej linii walczą z zarazą. Jeste mim bardzo wdzięczny za to oddanie. Jednocześnie chcemy zachęcać medyków innych specjalności do podejmowania pracy z chorymi na COVID. Nowe prawo, które kilka dni temu uchwalił Sejm, ma poprawić ich komfort pracy, wzmocnić poczucie bezpieczeństwa, również finansowego, i jednocześnie zabezpieczyć pacjentom profesjonalną opiekę. Podwyższamy do 200 proc. Wynagrodzenie zasadnicze personelu medycznego, który został przez wojewodę skierowany do walki z koronawirusem.
A co ze szkoleniami lekarzy innych specjalności do pracy z chorymi na COVID, nawet tymi najciężej chorymi?
- Takie szkolenia są zapewnione. Nie tylko lekarzom, również każdemu innemu personelowi medycznemu. Musimy przygotować odpowiednią liczbę personelu medycznego do walki z koronawirusem. Dlatego do pracy będą mogli zostać skierowani na przykład studenci, doktoranci, osoby kształcące się w zawodzie medycznym oraz ratownicy medyczni. Będą oni pracowali pod nadzorem specjalistów wykonujących zawód medyczny. Przewidując drugą falę epidemii, przeszkoliliśmy też około 100 tysięcy żołnierzy do udzielania pierwszej pomocy medycznej, pobierania próbek od potencjalnie chorych na COYID-19.
Opozycja zarzuca wam zmarnowanie czasu spadku zachorowań?
- Być może politycy opozycji nie interesowali się podczas wakacji przygotowywaniem do drugiej fali koronawirusa. My w tym czasie poprzez ministerstwa oraz Agencję Rezerw Materiałowych dokonywaliśmy ogromnych zakupów wszelkiego rodzaju sprzętu medycznego, który daje nam dziś możliwość sprawnego działania. Jako jedni z pierwszych w Europie uruchomiliśmy szpital rehabilitujący pacjentów, którzy wygrali walkę z COVID, ale potrzebują wsparcia do odzyskania pełnego zdrowia. Mają więc do dyspozycji dedykowany do rehabilitacji pocovidowej szpital w Głuchołazach.
W całej Polsce zamknięto siłownie i fitness kluby, a ich właściciele i użytkownicy zaprotestowali przeciwko tej decyzji. Dlaczego rząd zdecydował się na tak radykalny krok wobec tej branży? W wielu krajach te miejsca mimo innych obostrzeń pozostały jednak otwarte.
- W wielu krajach wprowadzono bardzo szerokie restrykcje - godzinę policyjną, ograniczenia dotyczące przemieszczania się ludności. Ta konkretna decyzja z naszej strony to efekt zaleceń medycznych ekspertów. Właśnie przeczytałem, że także w innych krajach europejskich zamknięto siłownie i kluby fitness. Rozumiem frustrację ludzi, chęć normalnego życia, ale musimy zdać sobie sprawę z tego, że my nie jesteśmy w normalnej sytuacji - to wojna z niewidzialnym, śmiercionośnym i niszczącym naszą gospodarkę wrogiem. Musimy działać tak, by eliminować dostęp do miejsc generujących dużą liczbę zakażeń. A epidemiolodzy uznali siłownie i fitness kluby za niosące duże ryzyko. Jednocześnie chcę powiedzieć, że mamy gotowy pakiet wsparcia dla branż, które najbardziej ucierpią. Mogę także zadeklarować, że jak tylko uda się w ciągu kilku najbliższych tygodni zdusić skalę zachorowalności, to przy zachowaniu standardów sanitarnych branża fitness będzie mogła wrócić do działalności. Chcemy i musimy działać zarówno dynamicznie, jak i elastycznie. Nie będziemy wahać się podejmować decyzji z dnia na dzień.
Podczas wiosennej fali epidemii na ratowanie gospodarki wydaliśmy kilkaset miliardów złotych. Czy stać nas jeszcze na wsparcie branż, które teraz ponownie zostaną uderzone koronawirusowymi obostrzeniami? Czy też polska gospodarka musi sobie radzić tym, co ma?
- Tarcze finansowa i antylcryzysowa daty poduszkę finansową ponad milionów i firm. Dzięki temu kilka milionów Polaków nie straciło pracy i pensji. Eksperci wyliczają, że nasza pomoc dotarła do 5 milionów polskich pracowników. O sile podjętych akcji wsparcia niech świadczy fakt, że cały czas są fundusze możliwe do wykorzystania w ramach pomocy przedsiębiorstwom. Potrafiliśmy szybko działać wiosną i latem, pomagając bardzo konkretnie polskim firmom, i teraz również będziemy działać adekwatnie do sytuacji. Taka jest rola państwa, zwłaszcza w okresach nieprzewidywalnych szoków rynkowych. Międzynarodowy Fundusz Walutowy ocenia nasz wiosenno-letni pakiet stymulacyjny jako najhojniejszy w Europie i jeden z najbardziej znaczących na świecie w zestawieniu go z budżetem naszego kraju. Takich opinii mogę przytaczać wiele, ale najważniejsze są dla mnie informacje, które płyną bezpośrednio z polskich firm. Robimy wszystko, by ratować potencjał gospodarczy kraju i miejsca pracy, a przez to codzienny byt naszych obywateli. Przyświeca nam jedna myśl - z koronawirusem walczymy o każde życie, z korona kryzysem o każdego zatrudnionego.
Wspomniał Pan Premier o specjalnym wsparciu dla siłowni i fitness klubów.
- Tak. Będziemy też występować z propozycjami dla tych branż, które dodatkowo ucierpią na skutek wprowadzanych teraz obostrzeń. Ale muszę zaznaczyć jasno - postawimy też dodatkowy warunek. Na pomoc będą mogli liczyć ci, którzy przestrzegają obostrzeń i zaleceń sanitarnych i wymagają tego od swoich klientów.
Jakie scenariusze rozwoju sytuacji w gospodarce rząd przyjmuje za najbardziej prawdopodobne? Skala drugiej fali epidemii zaskoczyła intensywnością wszystkich na świecie, dlatego zapewne przewidywania są bardziej pesymistyczne, choć mamy dobre dane za wrzesień dotyczące produkcji. Obawiamy się jednak, że trzeba się szykować na nieciekawe i trudne czasy.
- Zgadzam się z tą diagnozą. Za kilka tygodni te optymistyczne wyniki zostaną zrewidowane w dół. To pewne. Już wiosnątego roku mówiłem, że to kryzys bezprecedensu, być może równie głęboki jak ten sprzed niemal wieku albo jeszcze poważniejszy. On jednocześnie uderza w bezpieczeństwo zdrowotne i finansowe obywateli, w popyt, w podaż, w firmy, w budżety państwa, w sektor przedsiębiorstw, w sektor bankowy, w finanse publiczne. Ani jeden ekonomista wcześniej nie przewidział takiego załamania. Spadek PKB w Stanach w drugim kwartale to ponad 30 proc. W bogatych krajach Europy - ponad 20 proc. Mogę się założyć, że gdybyśmy na początku roku zapytali ekspertów, analityków, czy taki scenariusz jest realny, to każdy z nich popukałby się w czoło. Do tej pory myśleliśmy bowiem, że tylko wojna jest w stanie doprowadzić potężne gospodarki do takiego stanu. I rzeczywiście do wojny doszło. Tylko zupełnie innej - z niewidzialnym wrogiem. Dlatego jestem bardzo krytyczny wobec wszystkich lekceważących zagrożenie głosów, szczególnie ze strony polityków, ale i innych osób publicznych. To skrajnie nieodpowiedzialna postawa, bardzo egoistyczna, a nawet cyniczna. Bo wywoływanie lęków, rozpowszechnianie fałszywych informacji, fałszywych recept na pokonanie COVID, to gra przeciwko bezpieczeństwu zdrowotnemu społeczeństwa.
Jak będzie zatem wyglądało wychodzenie z tego kryzysu? Jaką postać będzie miało odbicie gospodarcze?
- Na te dzisiejsze bezprecedensowe czasy ekonomiści wymyślili kształt odbicia gospodarczego sytuacji, z którą mamy do czynienia. To jest odbicie IC-kształtne. Bo niektóre branże rosną, i to bardzo dobrze - choćby informatyczne, cyfrowe, elektroniczne, e-commerce - jednocześnie są branże - na przykład turystyczna, hotelarska, gastronomiczna - które mocno cierpią. Czyli dwie nogi litery I - jedna do góry, druga w dół. Ja bym raczej powiedział, że w Polsce to będzie jakaś kombinacja litery IC oraz litery V, tzn. po głębokim spadku PKB w drugim kwartale szybkiego odbicia i powrotu na ścieżkę wzrostu. Mieliśmy już tego pierwsze symptomy - odbicie w produkcji, utrzymanie miejsc pracy, wpływy podatkowe, które mimo najcięższego od stu lat kryzysu były na poziomie podobnym do ubiegłego roku... Wiele zależy jednak od tego, jak poradzimy sobie z opanowaniem epidemii w najbliższych tygodniach.
Ile czasu może potrwać ten kryzys?
- Odbicie gospodarcze zależy od tego, jak długo będziemy się mierzyć z tą lub następnymi falami epidemii. Im szybciej zostanie wynaleziony lek lub szczepionka, tym szybciej zaczniemy wychodzić z kryzysu - miejmy nadzieję, że nastąpi to w perspektywie miesięcy, a nie kwartałów czy lat.
Ale może się okazać, że ani leku, ani szczepionki szybko nie będzie. Co wtedy?
- Z tym też musimy się liczyć. Dlatego już dziś gospodarka i wszystkie dziedziny życia- edukacja, kultura czy sport - muszą uczyć się działać w warunkach podwyższonego reżimu sanitarnego. To będzie wymagało i już wymaga od wielu firm i instytucji zmiany modelu biznesowego.
Przechodząc do krajowej polityki - jak Pan Premier ocenia stabilność większości rządowej po kryzysie sprzed kilku tygodni? Czy rząd ma zapewniony komfort wsparcia w Sejmie na trzy najbliższe lata?
- Jestem przekonany, że większość rządowa jest stabilna i daje nam trzyletnią perspektywę skutecznego rządzenia, ale także efektywnego reformowania naszego kraju. To szczególnie ważne w sytuacji narastającej epidemii, ale również w kontekście walki z kryzysem gospodarczym, który epidemia bezsprzecznie wywołuje i może pogłębiać. Finalizacja rozmów wokół kształtu nowego rządu dodatkowo skonsolidowała obóz Zjednoczonej Prawicy. Wejście do rządu prezesa Jarosława Kaczyńskiego wzmacnia nasz gabinet, bo jego doświadczenie i autorytet spajają sojusz ugrupowań tworzących większość parlamentarną. Nie mam wątpliwości, że perturbacji i napięć każdy z nas musiał odpowiedzieć sobie na pytanie: na czym mi zależy? Na własnej pozycji? Na jakimś pojedynczym rozwiązaniu, do którego jestem szczególnie przywiązany? Czy może na całym pakiecie zmian dla Polski? Każdy z przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy wybrał twierdzącą odpowiedz na to ostatnie pytanie. Jesteśmy na wojnie z pandemią, walczymy o życie i zdrowie naszych obywateli, ale też o ich bezpieczeństwo finansowe, o zachowanie miejsc pracy, o istnienie polskich firm - każdy, kto w takich okolicznościach kierowałby się własnymi ambicjami politycznymi, nie zdałby po prostu egzaminu z dojrzałości politycznej.
Czy ta konsolidacja Zjednoczonej Prawicy pozwoli na przeprowadzenie i dokończenie najpoważniejszych reform systemowych w naszym państwie? Jak choćby reformy wymiaru sprawiedliwości, ale przecież nie tylko.
- O sprawach programowych rozmawialiśmy dużo i każde z ugrupowań tworzących Zjednoczoną Prawicę jasno zadeklarowało poparcie dla wyzwań reformatorskich. Mamy determinację do gruntownego zmieniania Polski na lepsze w wielu dziedzinach. Dziś jednak najważniejsza sprawa to odważna walka o zdrowie, życie Rodaków oraz żywotność gospodarki, miejsca pracy wynagrodzenia pracowników. To absolutnie podstawowe zadanie, któremu się obecnie poświęcamy.
Pan Premier jest bardzo przekonany co do jedności obozu władzy, ale z drugiej strony są pojedynczy jego przedstawiciele podważający sens swojej obecności w nim. Były minister rolnictwa mówi o budowaniu koła parlamentarnego, kilku senatorów dość krytycznie wypowiadało się o działaniach ZP. Nie obawia się Pan Premier, że za tymi głosami pójdą jakieś działania destabilizujące większość ?
- Emocje w polityce nie są bez znaczenia i być może u części naszych parlamentarzystów wzięty górę. Liczę jednak na to,że nadejdzie czas na refleksje i głębsze zastanowienie się nad sensem podejmowania działań, które miały doprowadzić do osłabienia Zjednoczonej Prawicy – to po prostu nie służy Polsce. Przed nami bardzo poważne wyzwania - najtrudniejsze od dziesięcioleci - to naprawdę nie jest czas na zajmowanie się sobą, swoimi ambicjami, lecz czas zespołowej pracy dla naszego kraju. Przestrogą powinno być dla nas to, co dzieje się po stronie opozycji.Tam panuje chaos, podział goni podział, jedni skaczą do oczu drugim. Widać jak na dłoni, że brakuje planu, strategii, a w konsekwencji z horyzontu znika Polska - to jest obraz sytuacji, której jako Zjednoczona Prawica powinniśmy uniknąć , ucząc się na cudzych błędach. Ja osobiście bardzo cenię ministra Ardanowskiego i liczę, że po burzy przychodzi spokój i będziemy wspólnie pracować nad reformą polskiego rolnictwa, które jest tak ważne dla polskiej gospodarki i spójności społecznej.
Rzeczywiście w tej sytuacji rząd Zjednoczonej Prawicy jest jedyną realną możliwością w tym układzie politycznym, bo trudno sobie wyobrazić nawet jakiś wariant rządu technicznego skonstruowanego przez opozycję.
- Uważam, że dziś mamy tę chwilę w najnowszej historii Polski, kiedy wszyscy powinniśmy się zjednoczyć i wspierać w tej nierównej walce z zarazą. Chciałbym, żeby politycy opozycji mieli w sobie tę refleksję, że to właśnie teraz być może jest - ze względu na niewyobrażalną skalę wyzwań - najważniejszy moment w ich służbie Polsce. Co z niego zapamiętają za 2-3 lata? Własne krzyki, epitety, pogróżki? Namawiam, jeszcze raz bardzo mocno namawiam do wyboru wspólnotowego działania. Telefon do mnie jest szeroko znany, zawsze jestem gotów do rozmów o Polsce. W toku niedawnych prac nad nowelizacją ustaw covidowych udało się na przykład wspólnie z Koalicją Polską popracować z dobrym skutkiem nad kilkoma rozwiązaniami.
Wspomniał Pan Premier o pozytywnych stronach wejścia lidera PiS do rządu. Ale czy są tylko pozytywne? Czy nie obawia się Pan, iż wicepremier Kaczyński stanie się faktycznym superpremierem?
- Wybitnych polityków cechuje nie tylko zdolność do dowodzenia grupą, lecz także podnoszenia na wyższy poziom organizacji, które tworzą. To jedna z umiejętności prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Jego doświadczenie i sprawczość polityczna ułatwiają współpracę, a nie ją utrudniają. Obszary, którymi zajmuje się premier Jarosław Kaczyński, wymagają skuteczności i ogromnego doświadczenia politycznego oraz umiejętności podejmowania zdecydowanych, a zarazem odpowiedzialnych działań.
Wicepremier Jarosław Kaczyński na naszych łamach powiedział wprost, że jeśli UE będzie przeć do ustanowienia mechanizmu oceny tzw. praworządności, to Polska odpowie wetem.
- Jako polski rząd wraz z naszymi sojusznikami z V4 pokazaliśmy w ostatnim czasie wysoką skuteczność negocjacyjną. Liderzy Unii Europejskiej zdają sobie sprawę z tego, że Polska dziś potrafi zawierać „taktyczne sojusze". Solidnie wygląda współpraca tzw. Trójmorza, za co chcę podziękować prezydentowi Andrzejowi Dudzie, bardzo dobrze rozumiemy się w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Prawo musi być w taki sam sposób stosowane wobec wszystkich, bo inaczej Wspólnota staje się fikcją. Nie może być zatem tak, że reformować wymiar sprawiedliwości mogą bez przeszkód choćby Hiszpanie, Niemcy mogą ustanawiać zasady działania swoich instytucji bez ingerencji ciał unijnych, nawet jeśli u nich sędziowie mogą należeć do partii politycznych, a my w Polsce mamy przyjmować zalecenia i jeszcze być karani za jakieś nieobowiązujące przepisy i procedury. Działamy na rzecz całej Unii, zwalczając szkodliwy projekt NordStream 2. Domagamy się skutecznej walki z rajami podatkowymi. Zatem atak na nasz kraj na podstawie artykułu 7 jest atakiem skrajnie nieuczciwym, nie bierze też pod uwagę choćby naszych uwarunkowań związanych z wychodzeniem z systemu komunistycznego. Prezes Jarosław Kaczyński ma oczywiście rację. Jego deklaracja jest komunikatem dla unijnych elit: mamy swoje racje, wartości i priorytety, od których nie odstąpimy.
Trudno nie odnieść wrażenia, że problem jest jeszcze głębszy. Bo najpewniej gdybyśmy teraz poszli na ustępstwa i zgodzili się na bezideowość, to naciski na nas by nieustały. Tylko być może pretekst by się zmienił.
- Chcemy być traktowani dokładnie tak jak inni, choćby jak Niemcy czy Francuzi. Unia tylko wtedy ma sens, gdy jesteśmy partnerami. Dziwi mnie zatem postawa opozycyjnych polskich polityków w PE, którzy wpisują się w złą retorykę dla Polski. Przecież obecnie toczą się rozmowy o sprawach fundamentalnych dla naszego kraju.Warto, byśmy wspólnie troszczyli się o dobre rozwiązania i duże środki dla Polski.
Panie Premierze, wyrok TK w sprawie tzw. aborcji eugenicznej wywołał protesty społeczne i furię znacznej części polityków opozycji. Rozumiemy, że w tej sprawie można mieć różne poglądy, bo to kwestia bardzo wrażliwa. Jednak język debaty na ten temat, zaproponowany przez organizacje lewicowe czy polityków Lewicy czy PO, odziera z godności zarówno osoby niepełnosprawne, jaki ich najbliższych - jest wulgarny, nieludzki, barbarzyński.
- Kwestia dopuszczalności przerywania ciąży wszędzie na świecie wywołuje emocje, ale skala agresji i mowy nienawiści obserwowana w ostatnich dniach w Polsce nie da się niczym uzasadnić. Sprawa tzw. aborcji eugenicznej była przedmiotem wniosków do Trybunału Konstytucyjnego i Trybunał musiał zająć stanowisko, do czego jest przecież powołany. Jesteśmy częścią cywilizacji chrześcijańskiej, w której niesienie pomocy najsłabszym i niepełnosprawnym jest cnotą i nakazem moralnym. Zwracam również uwagę, że zgodnie z obowiązującym po wyroku TK prawem, przerwanie ciąży jest nadal możliwe w sytuacji, gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa lub gdy zagraża zdrowiu i życiu matki. Chciałbym wierzyć, że wszyscy w Polsce nadal uważamy, iż każdy człowiek, bez względu na chorobę czy niepełnosprawność, musi być traktowany z godnością i szacunkiem. Dlatego w poczuciu tolerancji do innych poglądów apeluję do osób publicznych, ale i wszystkich innych, które wypowiadają się w przestrzeni publicznej, o ważenie słów. Nie może być zgody na poniżanie innych ludzi, wręcz na próbę ich dehumanizacji, na wulgarność i agresję. Mamy różne poglądy, ale wszyscy jesteśmy ludźmi.
Kampania prezydencka w Stanach Zjednoczonych jest w decydującej fazie. Kandydat popierany przez Partię Demokratów zasugerował, że Polska i Węgry przestają być demokracjami, a wręcz staczają się w kierunku totalitaryzmu. Jak Pan Premier ocenia tę wypowiedź?
- Polskę łączy strategiczny sojusz z USA. Relacja transatlantycka jest dla nas bardzo ważna i bez względu na to, kto będzie następnym prezydentem Stanów Zjednoczonych, będziemy działać na rzecz jak najlepszej współpracy. Ale rzeczywiście ta opinia jest zaskakująca i co ważne - kompletnie nieprawdziwa. Zarówno wobec nas, jak i Węgrów. Demokracja w naszych krajach nigdy wcześniej nie miała się lepiej. Mamy wolność słowa, coraz więcej obywateli bierze udział w wyborach. I to są fakty. Poleciłem MSZ sformułowanie listu do władz Partii Demokratów, by przedstawić faktyczną, a nie fałszywą sytuację w naszym kraju. Jako sojusznicy musimy mieć na swój temat rzetelną wiedzę, by się lepiej rozumieć i owocnie współpracować.