- Politycy PO myślą, że Polacy nie pamiętają, kto zgodził się na relokację uchodźców. Wbrew krajom Europy Środkowo-Wschodniej, wbrew krajom V4 to pani premier Kopacz, z ówczesnym szefem MSZ Grzegorzem Schetyną zdecydowali się na ten ruch. Gdyby nie Rząd Prawa i Sprawiedliwości i twarda polityka w tej sprawie, to Polacy nie czuliby się dziś bezpiecznie - powiedział Minister w KPRM Paweł Szefernaker w wywiadzie dla wPolityce.pl
Panie Ministrze, w środowy wieczór na Krakowskim Przedmieściu doszło do scen, które nie powinny się nigdy wydarzyć. Przepychanki, zamieszki, a nawet uderzony w twarz Adam Borowski. Kto jest odpowiedzialny za ten stan rzeczy?
- Od kilku miesięcy widzimy działania grupy ludzi, którzy po prostu nienawistnie manifestują na Krakowskim Przedmieściu. Zagłuszają miesięcznice i rocznice smoleńskie, atakują, prowokują, a nawet starają się uniemożliwić dojazd Jarosławowi Kaczyńskiemu do grobu brata. Zresztą słowo „manifestacja” nie jest tutaj do końca dobre. Oni nie przychodzą przecież manifestować poglądów czy przekonań – ale pojawiają się, by konfrontować się z uczestnikami marszów pamięci. Prawo, które zostało uchwalone, miało zapobiec takim problemom. Przez ostatnie lata mieliśmy przecież kilka takich przypadków - nie tylko przy okazji miesięcznic, ale także różnych marszów i pikiet - gdy ścierały się ze sobą dwie manifestacje.
Nowe prawo miało to doprecyzować, ale jak widać - nie do końca skutecznie.
- Wczorajsza decyzja sądu, który zezwolił na to, by w jednym miejscu odbyła się agresywna pikieta tzw. Obywateli RP i miesięcznicy smoleńskiej była cichym przyzwoleniem na konfrontację. Cel przyjętej przez parlament ustawy był taki, by nie dopuszczać do konfrontacji. Tymczasem widzimy jak na dłoni po wczorajszym zachowaniu na Krakowskim Przedmieściu, ale i dziś w Sejmie - że tym ludziom zależy na konfrontacji - i tak jak kiedyś zapowiedzieli, chcą ulicą i zagranicą doprowadzić do zmiany władzy w Polsce. Wszyscy ci, którzy mówią dziś o tym, że należy w jednym miejscu pozwolić na pikiety szukających zadymy Obywateli RP i pokojowych uczestników miesięcznicy są za tym, by na ulicach Warszawy doszło do zamieszek. My proponując ustawę o zgromadzeniach robiliśmy wszystko, by takim scenariuszom zapobiegać.
Przedstawiciele opozycji przekonują jednak, że to Prawo i Sprawiedliwość jest odpowiedzialne za ten stan rzeczy. Stanisław Huskowski przyniósł dziś do Sejmu białą różę i ocenił, że wszystkiemu winien jest Jarosław Kaczyński i jego ostre przemówienia.
- Ubrał się diabeł w ornat i na mszę ogonem dzwoni. Wykorzystując białą różę, poseł Huskowski broni dziś zadymiarzy i osób, które w agresywny sposób zakłócają pokojowe marsze pamięci. W moim przekonaniu nie ma przyzwolenia społecznego, by takie agresywne, nastawione na konfrontacje manifestacje miały miejsce. Chcemy, by Polacy czuli się na ulicach bezpieczni. Ci, którzy nazywają się dziś totalną opozycją, starają się w sposób totalny dążyć do konfrontacji.
Stając trochę w roli adwokata diabła, może trzeba było nie „rezerwować” Krakowskiego Przedmieścia na przyszłość, na każdy dziesiąty dzień miesiąca dla zwolenników PiS?
- W tych uroczystościach biorą udział osoby, które wspominają ofiary tragedii smoleńskiej - czczą ich pamięć, modlą się. Nie ma to nic wspólnego z popieraniem jednej czy drugiej partii.
Ale niezależnie od agresji Obywateli RP, która jest niedopuszczalna - czy formuła miesięcznic po prostu się nie wyczerpała po wygranych wyborach? Jarosław Kaczyński w jednym z wywiadów przyznał, że pojawił się pomysł, by zakończyć miesięcznice. Na razie jednak są one kontynuowane.
- Panie redaktorze, na pewno trzeba wyjaśnić przyczyny tragedii smoleńskiej. Polacy wciąż nie wiedzą, dlaczego doszło do katastrofy, choć minęło od niej ponad siedem lat. Musimy dążyć do tego, by pamięć o nich nie była zniszczona przez kłamstwo i agresję. Myślę, że to również miejsce, by podziękować tym, którzy biorą udział w uroczystościach – mimo brzydkiej pogody, chłodu, nierzadko mrozu, a dziś także zagrożenia ze strony Obywateli RP, pojawiają się na Krakowskim Przedmieściu. Bardzo im dziękuję.
Wspomniał Pan o konieczności wyjaśnienia przyczyn tragedii smoleńskiej - nie jest tak, że postać dr. Berczyńskiego, do niedawna szefa podkomisji smoleńskiej, nie wpłynęła na wiarygodność prac tejże komisji?
- Podkomisja MON-owska pokazała prezentację, która w wielu miejscach wskazała na nowe okoliczności, fakty, wyniki badań i eksperymentów. To rzeczy, które nie pojawiały się dotąd w opinii publicznej. Jedna, druga czy trzecia wypowiedź osób, które nie są na co dzień politykami to być może efekt tego, że jako naukowcy czy publicyści nie zawsze wiedzą, jak ich słowa będą odbierane.
Tu jednak chyba jest coś więcej. Joachim Brudziński mówił o „konfabulanckim temperamencie”, który objawił dr Berczyński. Czy konfabulant może stać na czele zespołu mającego wyjaśnić tak wielką tragedię?
- Być może eksperci zajmujący się tą sprawą nie powinni wiele mówić, tylko pracować. Na pewno takie wypowiedzi jak dr. Berczyńskiego nie sprzyjają atmosferze medialnej, co nie znaczy, że te osoby nie dążą do wyjaśnienia tragedii.
Zmieńmy temat. Chyba najbardziej naiwni spindoktorzy w PiS nie spodziewali się tak dużego efektu rażenia, jakie wywołały cztery proste pytania skierowane do polityków PO…
- Zgoda. W ostatnich miesiącach skompromitował się Ryszard Petru, a ostatnie dni kompromitują lidera Platformy Obywatelskiej. W moim przekonaniu stronnicy Donalda Tuska w Nowoczesnej, i w PO czekają na jego powrót. Tusk zresztą bardzo mocno angażuje się w spór w Polsce.
Tak, polubił nawet ostry wpis Marka Migalskiego, który wykpił Schetynę…
- … co tylko pokazuje, jak bardzo Tusk żyje polską polityką i jak mocno się w nią angażuje. Ostatnie dni pokazują też, jak Platforma Obywatelska jest środowiskiem, które nie ma programu, nie ma pomysłu na Polskę, nie ma idei. Co więcej, jest środowiskiem, które na arenie międzynarodowej bardzo łatwo zmusić do podjęcia decyzji, która niekoniecznie musi być dobra dla Polski. Szczyt ws. uchodźców sprzed dwóch lat to dobry tego przykład.
Premier Kopacz mówiła jednak, że to tylko 8 tysięcy osób. Że i tak byliby oni bardzo gruntownie sprawdzeni przez służby, a najpewniej byłyby to matki z dziećmi.
- Ostatnie półtora roku pokazuje, jak zły był to kierunek myślenia i działania. My od samego początku mówiliśmy, że pomagać należy poza naszymi granicami - tam, na miejscu. Dziś tym głosem mówi większość Europy, a od wczoraj nawet Grzegorz Schetyna. Nie potrafią pogodzić się z tym, że podjęli błędną decyzję, złą dla Polaków.