- Prawo i Sprawiedliwość ma pełną wolę doprowadzenia do kolejnego zwycięstwa, najlepiej w wyborach w roku 2023. Choć może się zdarzyć, że będzie to wcześniej – to mało prawdopodobne ale wykluczyć tego całkowicie nie można. W takiej sytuacji też będziemy walczyć o zwycięstwo - powiedział Prezes Jarosław Kaczyński w rozmowie z Tygodnikiem Sieci.
Aktualne jest stwierdzenie, że Polska jest w takim miejscu Europy, że albo będzie wielka albo jej nie będzie?
Nie lubię tromtadracji narodowej, w polityce trzeba twardo trzymać się ziemi. Natomiast bez wątpienia możemy być państwem w tej części Europy silnym, dynamicznie rosnącym gospodarczo, możemy uruchomić oś Północ-Południe, co zmieni geografię polityczną i geopolitykę europejską na naszą korzyść. Już dziś, zwłaszcza dla patrzących z daleka, a więc bez lokalnych emocji i zaszłości, ten wzrost polskiej mocy jest dostrzegalny. Są politycy w Australii, Turcji, Korei Południowej, którzy patrzą na nas jak na lokalne mocarstwo. To pewnie przesada, ale miły wyraz uznania dla naszych ambicji i naszego wysiłku.
W regionie to często słychać: bez Polski trudno tu cokolwiek zrobić, dużo do Polski zależy. Poważnym testem dla państwa polskiego był atak hybrydowy na granicy. Jaki w ocenie pana premiera jest bilans?
Nie można jeszcze mówić o pełnym podsumowaniu, bo ataki – choć w mniejszej skali – wciąż trwają, nie można wykluczyć ich ponownej eskalacji. Na dzisiaj można powiedzieć jedno: obroniliśmy się.
Co zdecydowało?
To, że Polska ma władzę, która przede wszystkim nie miała wątpliwości, że bronić się należy, która umiała tę obronę zorganizować, która przez ostatnie sześć lat na tyle rozbudowała siły obronne, że były do tego zasoby. Zdecydowała też odporność na nacisk zewnętrzny, chwilami bardzo mocny, i wewnętrzny, histeryczny, ze strony także dużej części opozycji. Gotowej, jak się okazało, do faktycznej współpracy przeciw rządowi z każdym, także z Łukaszenką.
Możliwe są wcześniejsze wybory?
Prawo i Sprawiedliwość ma pełną wolę doprowadzenia do kolejnego zwycięstwa, najlepiej w wyborach w roku 2023. Choć może się zdarzyć, że będzie to wcześniej – to mało prawdopodobne ale wykluczyć tego całkowicie nie można. W takiej sytuacji też będziemy walczyć o zwycięstwo. Mamy wielką szansę wygrać, ale pewne elementy w sposobie naszego działania też muszą się zmienić.
Jak pan ocenia stan opozycji?
Duża część społeczeństwa zdaje sobie sprawę jak niespójne, złe i destrukcyjne dla kraju byłyby rządu tak egzotycznego niekiedy konglomeratu jakim jest dziś opozycja. Potwierdził to ostatnio sondaż z którego wynika, że aż 64 procent Polaków uważa iż opozycja nie jest gotowa do przejęcia władzy. Gołym okiem widać, że te siły nie niosą żadnej dobrej polskiej perspektywy, zwłaszcza w czasach tak niepewnych, pełnych niebezpieczeństw. Gdyby wspólnie stworzyły rząd, Polskę czekałby wielki chaos. Na tym tle rządy jednolitego obozu patriotycznego są najlepszą propozycją dla Polski. W tym trudnym czasie i w tym miejscu w Europie podzielony, rozrywany konfliktami koalicyjnymi rząd, na dodatek kierujący się w jakiejś mierze instrukcjami z zewnątrz, byłby wielkim nieszczęściem. I to powinno być widoczne także dla ludzi, którzy ideowo w pewnych sprawach się od nas różnią.
Czy Polski Ład nie jest zbyt skomplikowany? Czy nie za dużo w tym barszczu grzybów na raz? Ludzie nie są księgowymi.
Można powiedzieć, że Polski Ład nie miał szczęścia. Został natychmiast zaatakowany przez opozycję, czego się można było spodziewać. Ale atak wyszedł także z wewnątrz i to tę zewnętrzną krytykę bardzo uwiarygadniało. Wszystko to się wzajemnie nakręcało. To był bardzo dobry i prorozwojowy plan, nie idealny, bo po drodze były potrzebne korekty i zmiany, ale w sumie bardzo potrzebny. Główne cele były dwa. Po pierwsze chodziło o znaczący, dodatkowy wzrost dochodów obywateli, szczególnie tych zarabiających mniej, ale w ostatecznym rachunku, po pełnej realizacji, zyskaliby także ci, którzy teraz zapłacą większą składkę zdrowotną. Po drugie, ta większa część Polski żyjąca na terenach poza największymi miastami ma zyskać szansę rozwoju infrastruktury, jakości życia, wszystkiego, co temu służy. Jestem przekonany, że to połączenie sprawiedliwości i zdrowego rozsądku zadziała i będzie pozytywnie odczuwalne przez Polaków. Druga strona też to dostrzegła i dlatego właśnie rzuciła przeciw Polskiemu Ładowi wszystkie swoje zasoby, w tym najcięższą medialną artylerię. A media mają ogromny wpływ na społeczeństwo. Są grupy ludzi, którzy żyją w bańkach informacyjnych, w jakiejś całkowicie nieistniejącej rzeczywistości w której PO świetnie rządziła, a my sobie rzekomo z niczym nie radzimy. Jest dokładnie odwrotnie i potwierdzają to wszystkie dane, zestawienia, fakty.
Co zmienił na scenie politycznej powrót Donalda Tuska?
W wymiarze bezpośrednim niewiele. Zaostrzył się jeszcze język agresji w skali nie spotykanej w demokracjach zachodnich – to jest jego znak rozpoznawczy. Szymon Hołownia nie został liderem opozycji, Platforma odzyskała to, co wcześniej straciła. My też trochę zyskaliśmy, bo wróciła twarz rządów przez wielu Polaków pamiętanych bardzo źle. Plan Tuska też jest łatwy do rozpoznania: ulica i zagranica. Stąd nasilenie ataków z Brukseli i Berlina, to są piłki rzucane liderowi Platformy. I on w to gra, choć dzieje się to kosztem Polski i Polaków. Bierze to na swoje sumienie. Najwidoczniej znowu ma tutaj jakieś zadanie do wykonania, a potem zapewne obiecaną nagrodę w Brukseli.
Co jest stawką walki, która w takim nasileniu toczy się w Polsce i wokół nas, z takim zaangażowaniem potęg ościennych? Niepodległość? Rozwój gospodarczy? Wolność?
Wszystko. Niepodległość jest wartością mającą głębokie zakorzenienie historyczne, godnościowe. Ale też jest czymś niezwykle ważnym z pragmatycznego punktu widzenia. Żadne państwo, społeczeństwo i terytorium, które nie ma – mówiąc językiem politologii - niezależnego ośrodka dyspozycji politycznej, nie jest w stanie bronić swoich interesów. To jest niemal niemożliwe nawet jeśli jest się w centrum jakiegoś potencjalnego systemu, a gdy jest się, jak Polska, w położeniu peryferyjnym, jest to jeszcze bardziej niemożliwe. Gdyby decyzje dotyczące Polski zapadały w Brukseli, a to w istocie znaczy w Berlinie, Polacy by na tym tylko i wyłącznie tracili. Proszę pamiętać, że jeszcze kilkanaście lat szybkiego rozwoju gospodarczego Polski, a sytuacja geopolityczna w Europie by się zmieniła. Ona już teraz się zmienia, bo idziemy w górę i to widać na zewnątrz.
Całość rozmowy dostępna w najnowszym wydaniu Tygodnika Sieci.