- Przekonaliśmy się właśnie dobitnie, iż w sytuacji kryzysowej współpraca rządu, większości z prezydentem ma znaczenie fundamentalne. Tempo proponowania i wcielania w życie propozycji oraz rozwiązań mogło być bardzo szybkie, bo działaliśmy razem, zgodnie - mówił Premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z Gazetą Polską.
Panie Premierze, gdy zaczynała się pandemia wywołana przez nowego koronawirusa, przewidywania dla Polski były znacznie gorsze niż stan, z którym dziś mamy do czynienia. Co miało decydujące znaczenie w walce z nieznaną dotąd chorobą?
- Stanęliśmy w obliczu zupełnie nowego, nieopisanego dotąd zagrożenia. Musieliśmy - kierując się wiedzą, intuicją i doświadczeniem - podejmować błyskawiczne decyzje, niekiedy radykalne, a bardzo często również obarczone dużym ryzykiem. Bo nie ma podręczników czy poradników, jak krok po kroku, nawet w warunkach współczesnego świata, radzić sobie z nieznaną zarazą. Mieliśmy i ciągle mamy w tyle głowy taką oto myśl: jeśli szybko ograniczymy skalę epidemii i transmisji wirusa do Polski i w Polsce, to tym prędzej opanujemy sytuację zdrowotną i na nowo uruchomimy gospodarkę. Ciągle z pokorą analizujemy dane, ale chyba mogę już powiedzieć, że ta strategia okazała się skuteczna. Patrzyliśmy na dane zdrowotne i widzieliśmy, jak dosłownie w ciągu kilku godzin kryzys zdrowotny przechodził w kryzys gospodarczy o powiększającej się skali. Skali nieznanej współczesnemu światu. Znam historię kryzysów gospodarczych z ostatniego półtora wieku. Wydarzenia ostatnich tygodni są bez precedensu - bo wszystko działo się jakby w przyśpieszonym tempie i jednocześnie w skali globalnej. Na naszych oczach rozmaite wskaźniki gospodarcze leciały na łeb, na szyję. Niemalże z godziny na godzinę. I dlatego my podejmując decyzje, też musieliśmy działać szybko. W pierwszej kolejności chcieliśmy ograniczyć przywożenie patogenu do Polski. Mamy długie granice, zatem zagrożenie było poważne. Ale udało się. Skuteczność działań uwarunkowana była także sprawnością współdziałania władz; prezydent, rząd, większość sejmowa, instytucje państwa pracujące 24 godziny na dobę. Zgraliśmy pracę wszystkich - poza Senatem - żeby reagować adekwatnie do potężnego zagrożenia.
Od początku pandemii toczy się u nas dyskusja - raz mniej intensywnie, innym razem bardziej - na temat tego, czy bardziej opłacalne dla państwa było ratowanie życia ludzi, czy ratowanie gospodarki. Wiele osób próbuje budować taką alternatywę. Tymczasem gdy nałożymy na siebie dane dotyczące skali zachorowalności i zgonów na te dotyczące stanu ekonomicznego Polski, to okazuje się, iż jedna strategia nie jest przeciwstawna drugiej, nie ma sprzeczności między nimi.
- Nigdy, ale to nigdy nie zakładaliśmy, że moglibyśmy wzorem niektórych krajów poświęcać życie słabszych, schorowanych, starszych obywateli dla pieniędzy, dla ratowania gospodarki. Zycie ludzkie jest cenniejsze niż dobra materialne. Robiliśmy wszystko, by uniknąć sytuacji, w której w wyniku niekontrolowanego rozwoju epidemii zabrakłoby sprzętu, mocy przerobowej służb medycznych. A przecież to się działo w Europie - we Włoszech, w Hiszpanii, we Francji, instrukcje niemieckie zalecały ratowanie w pierwszej kolejności tych lepiej rokujących, były prezydent Portugalii apelował do starszych, by sami rezygnowali z leczenia respiratorem. Każdy z nas o tym słyszał. Dla nas - mogę mówić w tej sprawie także w imieniu Pana Prezydenta Andrzeja Dudy, bo bardzo często o tym rozmawialiśmy - to była alternatywa wręcz diabelska. Robiliśmy zatem wszystko, co w naszej mocy, by KAŻDY - stary czy młody, w dobrej kondycji czy osłabiony innymi chorobami - miał szansę być leczony w sposób godny, przy użyciu dostępnych współcześnie metod medycznych. By nie zabrakło dla nikogo sprzętu. I to się udało. Woleliśmy stworzyć więcej miejsc szpitalnych dla chorych na COVID-19, niż mieć problem z ich brakiem. Mało ludzi to dostrzega, ale po brexicie jesteśmy piątym krajem UE pod względem ludności. I teraz mamy 10 do 12 razy mniej zachorowań niż kraje przed nami! Włochy, Hiszpania, Niemcy i Francja - tam, czy również w Szwecji, dochodziło do sytuacji bardzo skrajnych. Do selekcji ludzi. Decydowano, kogo jeszcze można leczyć, a kogo nie. Dzięki szybkości działań dziś możemy sukcesywnie przywracać życie gospodarcze i je wspierać poprzez kolejne edycje tarcz antykryzysowych. Zatem opłaciło się zadziałać zdecydowanie na samym początku, by po kilku tygodniach móc wracać do względnej normy -bez dużych strat w ludziach i przy względnym bezpieczeństwie epidemicznym. Bo cały czas wszyscy musimy pamiętać, że koronawirus jest w miarę opanowany, ale ciągle jest i ciągle są nowe zachorowania. Wszyscy musimy być nadal rozważni i cały czas przestrzegać zasad bezpieczeństwa epidemicznego. Tym bardziej, że nie mamy ani w pełni skutecznego leku, ani szczepionki. W przypadku podejmowania decyzji dotyczących ograniczania gospodarki trzeba brać pod uwagę wiele okoliczności. Ratowanie zdrowia i życia jest priorytetem, ale na nie też trzeba mieć pieniądze. Z drugiej strony, jeśli myśli się tylko o wynikach ekonomicznych, to ludzie sami zaczynają brać sprawy w swoje ręce i izolują się bez wskazań rządu, czyli gospodarka de facto jest ograniczana tylko spontanicznie, bez kontroli. W 2008 roku mieliśmy kryzys gospodarczy, który przerodził się potem w kryzys budżetowy, zwłaszcza krajów Europy. Koronawirus uderzył szerzej - w nasze zdrowie, w naszą pracę, w nasze codzienne kontakty z najbliższymi, w nasze przemieszczanie się, wreszcie w działalność firm. Jest dokładnie tak, jak panowie wskazali - ratujemy życie i zdrowie, ale tak, by nie stracić możliwości finansowania służ medycznych i uratować miejsca pracy. Chcieliśmy także, by Rodacy rozumieli sens naszych działań, bo bez ich dyscypliny i zaangażowania opanowanie epidemii nie byłoby możliwe. Jakże trafne w tym kontekście okazały się słowa świętego Jana Pawła II, który mówił o tym, że gdy człowiek widzi sens działań, to jest gotów na wyrzeczenia i poświęcenia. Polacy widzieli cel naszej aktywności, podporządkowali się wymaganiom i dzięki temu dziś wszyscy możemy krok po kroku powracać do normalności. Poza tym w grę wchodzi także zaufanie. Ludzie powinni mieć zaufanie do władzy. Dlatego staraliśmy się jak najdokładniej informować na temat sytuacji w Polsce, walczyć z falce newsami. Jasno mówimy także o tym, że nadal będziemy sprawiedliwie dzielić środki, które mamy do dyspozycji. Stąd jednoznaczna deklaracja pana prezydenta Andrzeja Dudy, rządu i większości rządzącej, że programy społeczne wspierające rodziny, osoby starsze, ale i młodych - przypomnę zerowy podatek do 26. roku życia - będą utrzymane. Jesteśmy najpewniejszym gwarantem ich kontynuowania.
Zaufanie do działań państwa czy wręcz wytworzenie więzi obywatel-instytucje państwowe w czasie kryzysu mają kolosalne znaczenie. Bo jeśli ludzie wierzą w informacje od rządu, to działają racjonalnie, nie przesadzają w żadną stronę, a to jest z kolei zbawienne dla wyprowadzania gospodarki z unieruchomienia wywołanego epidemią.
- Zgadzam się z tą oceną i mogę powiedzieć, że poziom dyscypliny obywateli wskazuje na to, że nam zaufali. Nie tylko ci, którzy nas popierają, lecz także ci, którzy głosują na formacje opozycyjne. Wystarczy, że powrócimy pamięcią miesiąc, dwa miesiące wstecz - wtedy większość obywateli naprawdę nie wiedziała, jakie będzie jutro: co będzie z pracą, z bliskimi, czy świat wokół mnie nie stanie na głowie? Dziś pytamy raczej: „Kiedy powróci pełna normalność, kiedy dzieci wrócą do szkól i przedszkoli, a ja do pracy?". Wracamy z dalekiej i bardzo niebezpiecznej podróży, w którą nikt z nas nie chciał się wybierać. Dziękuję wszystkim za zaufanie i solidarność.
W naszym kraju udało się bardzo mocno ograniczyć śmiertelność z powodu COVID-19 do zupełnego minimum europejskiego.
- Dla nas to było i jest dziejowe wyzwanie. Nie polityczne, wyborcze, ale znacznie wykraczające poza wymiar teraźniejszości. Ograniczenie śmiertelności to był absolutny priorytet, ale teraz przed nami ograniczenie skutków ekonomicznych. Spadki w Europie w II kwartale prognozowane są na minus 20-25 proc. To wyzwanie niespotykane, pokazujące, z jak trudną i nieprzewidywalną sytuacją musimy dziś się mierzyć. Dlatego zadaniem numer jeden dla naszego rządu, większości sejmowej, jak i niezwykle aktywnego w tych sprawach Pana Prezydenta Andrzeja Dudy jest sprawienie, by zmory III RP: bezrobocie, ubóstwo, konieczność emigracji - nie zapukały ponownie do polskich drzwi. Wszystko to, co do tej pory zrobiliśmy w programach pomocowych dla gospodarki, nakierowane jest na zachowanie miejsc pracy i utrzymanie polskich firm „nad wodą". Uratowanie zdrowia publicznego, uchronienie nas przed skalą epidemii znaną z Włoch, Hiszpanii czy Francji albo Wielkiej Brytanii - było kluczowe w tym procesie. Dzięki temu mogliśmy szybko odblokowywać gospodarkę i uruchamiać programy anty kryzys owe. Wiele państw pyta nas o radę. Zwłaszcza teraz, w temacie ratowania miejsc pracy.
Kto?
- Podam najświeższy przykład - premier Rumunii. Parę dni temu z nim rozmawiałem o naszych metodach działania, bo chcą czerpać z naszych wzorów. Wcześniej premier Litwy. Często też przedstawiam nasze zasady i procedury działania Grupie Wyszehradzkiej i na forum Rady Europejskiej. Wielu ekonomistów podkreśla, że nasze wsparcie firm i pracowników jest najhojniejsze (względem PKB) z krajów UE. Albo jedno z najbardziej szczodrych. Chcę, by obywatele nam zaufali, tak jak zaufali nam w kwestiach zdrowotnych i stosowali się do rządowych zaleceń. Szanowni Państwo, wyjdziemy z tych niezawinionych przez nas trudności. Ten kryzys kiedyś minie, a polska gospodarka, polskie firmy, polscy pracownicy mogą za rok być bardziej pewni jutra niż inne gospodarki Europy. Jeśli będziemy współdziałać, to wyjdziemy z czasów epidemii wręcz wzmocnieni.
Wspomniał Pan Premier, że kryzys jest ogromnym wyzwaniem i - co zrozumiałe - niebezpieczeństwem, ale też, przy sprzyjających okolicznościach, choćby współdziałaniu władz, może dać nam szansę na wzmocnienie naszego potencjału gospodarczego. W jakich dziedzinach?
- W pierwszej kolejności musieliśmy skupić się na zapewnieniu przetrwania podstawowej tkanki gospodarczej, czyli przedsiębiorstw i zatrudnienia. Przechowaniu zatrudnienia oraz udziału w rynku, który nasi polscy przedsiębiorcy wraz ze swoimi załogami w pocie czoła wypracowali. Dzięki temu mamy dziś wprawdzie do czynienia z gospodarką działającą na zwolnionych obrotach o - bo cały świat tak pracuje - ale gotową do przyśpieszenia, ekspansji na rynki międzynarodowe. Nasze zadanie polegało zatem na dostarczeniu tlenu mikro, małym, średnim i dużym przedsiębiorstwom, by mogły one utrzymać swe moce i ruszyć w najbliższych miesiącach do dynamicznego działania, być może nawet wyprzedzając innych. Czego wszyscy tak bardzo pragniemy. Proszę zauważyć -nie mamy gwałtownego przyrostu bezrobocia, jak choćby w Hiszpanii. Odwiedzam teraz wiele firm, rozmawiam z przedsiębiorcami. Niemal wszyscy z nich mówili wprost, że gdyby nie pomoc państwa, ich już by nie było. Zwijaliby swój biznes. Nie daliby rady. Dzięki Bogu są, zatrudniają pracowników, zaczynają działać i głowy mają pełne pomysłów, nie tylko trosk. O to nam chodziło.
Panie Premierze, jednym z warunków skorzystania w części wsparcia w ramach Tarczy Finansowej jest zatrudnienie na umowę o pracę przynajmniej jednego pracownika w 2019 roku. Część przedsiębiorców krytycznie ocenia ten wymóg, uznając go za wykluczający ich z tej części pomocy.
- Z tej części pomocy tak, ale z innych programów pomocowych nie. Oferta jest bardzo szeroka, zatem to nie jest tak, że to kryterium pozbawia wsparcia. Jest mikropożyczka dla samozatrudnionych, są zwolnienia z płatności ZUS, jest postojowe i dopłaty państwa do pensji, są wreszcie gwarancje de minimis oraz bezpośrednie dotacje i subwencje. Proszę pamiętać, że na każde rozwiązanie pomocowe musieliśmy uzyskać nie tylko zielone światło parlamentu, lecz także zgodę Komisji Europejskiej, a regulacje unijne nie pozwalają na wszystko. Czekamy dziś na zatwierdzenie ze strony UE jednego z bardzo ważnych programów adresowanych dla dużych firm. W naszym odczuciu czekamy zresztą zbyt długo, bo w dzisiejszych okolicznościach każdy dzień jest na wagę złota, i to powinno dotrzeć też do Brukseli i przyśpieszyć procedowanie. Apeluję o to. Ale chciałbym uświadomić wszystkim, że w ciągu dwóch i pół tygodnia udało nam się stworzyć system informatyczny, który zasysa dane w GUS, ZUS, KAS, KIR, jednocześnie weryfikuje, czy ktoś nie zalega z płatnościami, czy uczciwie wykorzystał środki unijne i w ciągu 24 do 48 godzin wydawana jest decyzja, a pieniądze znajdą się na koncie przedsiębiorcy. Tak działa Tarcza Finansowa Polskiego Funduszu Rozwoju.
Z drugiej strony są tacy, którzy zarzucają, iż przez to zautomatyzowanie system jest niesprawiedliwy i wyłącza ewentualnych beneficjentów na przykład dlatego, że zalegają z jakąś niewielką - kilkuzłotową - płatnością.
- To nie jest tak. Proszę zwrócić uwagę na to, że wszystko opiera się na oświadczeniach, a nie zaświadczeniach, które składa przedsiębiorca. Zatem nasze podejście jest bardzo liberalne, niektórzy mówią, że tym samym bardzo ryzykowne. I potwierdzam - podejmujemy ryzyko, ale inaczej byśmy nie uruchomili sprawnej pomocy w błyskawicznym tempie. W tej chwili złożono setki tysięcy wniosków. Gdyby proces ich weryfikacji nie był automatyczny, to ludzie czekaliby na środki miesiącami. A tu liczą się dni, a nawet godziny, żeby Polacy nie tracili swoich miejsc pracy.
Jednym słowem, zadziałaliście wedle modelu amerykańskiego, biernej weryfikacji.
- Nie. Stworzyliśmy nasz rodzimy model. Polski model obsługi wniosków. I jestem przekonany, że wielu innych, łącznie z Amerykanami, będzie się od nas uczyć. Ostatnio rozmawiałem z właścicielem polskiej firmy, która ma swoje oddziały w Belgii i Danii. On otrzymał 2 mln zł z subwencji PFR w ciągu 24 godzin. Jego koledzy z Belgii i Danii są w szoku. Tarcza Finansowa działa niecały miesiąc, a już popłynęło do polskich firm 40 mld złotych! To naprawdę - jak podkreślają sami przedsiębiorcy - nowa jakość relacji na linii państwo-finny. A wszystko dla ratowania polskich miejsc pracy.
Czy informatyzacja realizacji takich programów jak choćby 500 plus pozwoliła nam zdobyć doświadczenie niezbędne w przygotowaniu obsługi Tarczy Antykryzysowej?
- W jakimś zakresie na pewno tak. Ale system obsługi Tarczy jest nieporównanie bardziej skomplikowany. By go wdrożyć, musieliśmy połączyć ze sobą niemal pół tysiąca projektów - dokładnie 420 - i zrobić to tak, by one realnie współdziałały. Dokonaliśmy tego w ciągu około 20 dni. Wykorzystaliśmy do tego sztuczną inteligencję, analizę wielkich baz danych, znakomitych programistów i analityków. Ale w czasie naszych rządów udało się uruchomić bardzo wiele programów informatycznych obsługujących nasze codzienne sprawy. Nie wiem, dlaczego w czasach naszych poprzedników - przypominam, że jednym z ministrów odpowiedzialnych w Polsce za cyfryzację był pan Trzaskowski - te sprawy leżały odłogiem. Najlepszym przykładem jest program Pl - wprowadzający informatyzację usług medycznych. Ogłoszono go, a nic konkretnego nie zrobiono. Albo Empatia - program dla bezrobotnych, który de facto okazał się niewypałem. E-recepty czy e-zwolnienia to zasługa wyłącznie ministrów Szumowskiego i Cieszyńskiego. W czasie epidemii one miały znaczenie kluczowe, bo minimalizowały odwiedziny ludzi w przychodniach. Nie mówiąc już o tym, że po prostu ułatwiają ludziom codzienne życie.
Opozycja twierdzi, że nie radzicie sobie z pomocą przedsiębiorcom.
- Może warto, by opozycja powiedziała, w jaki sposób wspierała przedsiębiorców w czasie nieporównanie mniejszego kryzysu, który dotknął świat w czasie jej rządów, bo w latach 2008-2012. W skrócie rzecz ujmując, przeciętny Polak zapamiętał z tamtych czasów trzy rzeczy: przyrost bezrobocia, rozplenienie się umów śmieciowych i podwyżkę stawki VAT. No i kolejną falę emigracji. Te upiory III RP: bezrobocie, ubóstwo, emigracja - oby nigdy nie wróciły. Państwo zawsze, ale zwłaszcza w czasach próby, musi myśleć o najszerszych kręgach polskiego społeczeństwa, a nie o wąskich kręgach elit i salonów. Opozycja potępia wszystko, bo nie ma pomysłu na Polskę. Opozycja ma pomysł na władzę dla władzy. Odnoszę wrażenie, że z tzw. totalną opozycją jest tak, jak z tym czopowym lisem, który zawsze twierdził, że winogrona są kwaśne. Z mównicy pan Budka nie zostawił na Tarczy Antykryzysowej suchej nitki, a w rozmowie z liderem PSL - panowie nie mieli świadomości, że mikrofony to wyłapią - chwalił te rozwiązania. Poradziliśmy sobie bardzo dobrze z epidemią, znacznie lepiej od krajów nieporównanie zasobniejszych od nas, i skutecznie walczymy z kryzysem. Najwyraźniej, zdaniem opozycji, byłoby lepiej, gdyby w naszym kraju było więcej ofiar i zalew bezrobocia. Niestety, mam dla opozycji bardzo niekorzystną - dla niej - wiadomość: sprawne współdziałanie rządu, Sejmu i prezydenta zaowocuje szybszym wyjściem Polski z kryzysu, niż się wydawało jeszcze kilka tygodni temu.
Ale trudno nie odnieść wrażenia, iż motorem działania przynajmniej części opozycji są kompleksy, wedle których w Polsce zawsze ma być gorzej. Otóż nie. W Polsce może być dobrze, Polacy mogą być liderami, jesteśmy pracowici, nie mniej zdolni od innych. My odrzucamy kompleksy. Kilka tygodni temu opozycja krzyczała: walczcie o środki unijne, korzystajcie z nich. Tymczasem w rzeczywistości żadnych nowych środków unijnych nie było. Nie było i nie ma. Podkreślam: nowych. Gdybyśmy wówczas liczyli na pomoc UE, to bylibyśmy dziś w czarnym lesie, a nie na szczytach rankingów pokazujących efektywność walki z kryzysem. Międzynarodowe instytucje mówią wprost - Polska to kraj, w którym najkorzystniej będzie teraz inwestować. Dokładnie tak. Wzywam wszystkich do inwestowania w Polsce, jesteśmy sprawni, otwarci i przyjaźni inwestorom. Zapraszamy. W ostatnim rankingu inwestycyjnym należymy do pierwszej trójki krajów świata - obok Singapuru i Wielkiej Brytanii - gdzie warto inwestować. A ta analiza, co warto podkreślić, robiona była niedawno, już w środku tego wielkiego, największego od dziesiątek lat kryzysu. Komisja Europejska, ta sama, która nas niesłusznie nie kocha... pokazuje, że Polska w najmniejszym stopniu ucierpi gospodarczo w tym roku wśród wszystkich krajów Unii Europejskiej.
Podkreślał Pan Premier wielokrotnie znaczenie sprawności współpracy między władzami. Jakie zatem konsekwencje dla walki z kryzysem miałaby ewentualna przegrana Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich?
- Przekonaliśmy się właśnie dobitnie, iż w sytuacji kryzysowej współpraca rządu, większości z prezydentem ma znaczenie fundamentalne. Tempo proponowania i wcielania w życie propozycji oraz rozwiązań mogło być bardzo szybkie, bo działaliśmy razem, zgodnie. Proszę zobaczyć, jak procedowanie blokował Senat.
Wyobraźmy sobie, że do tego doszedłby jeszcze działający w ten sam niekonstruktywny sposób prezydent. Co by było? Paraliż. Paraliż, który dla obywateli zaowocowałby brakiem pomocy lub pomocą ograniczoną. Prezydent współpracujący z rządem to warunek nieodzowny, by działać skutecznie, konkretnie i szybko. Tarcza Anty kryzy sowa od początku była zaprojektowana elastycznie, zakładaliśmy jej rozbudowę i dostosowanie do pojawiających się nowych okoliczności i związanych z nimi potrzebami. Problemem okazała się już postawa Senatu, który często działał wedle powiedzenia: na złość babci odmrożę sobie uszy - i blokował, dla samego blokowania. Ale to tylko jedna izba parlamentu. Gdyby do tego zestawu sabotującego doszedł jeszcze prezydent, nie moglibyśmy być tak skuteczni i dynamiczni jak jesteśmy. A przecież jeśli ochronimy gospodarkę i miejsca pracy, to mamy szansę nie tylko na obronę status quo, ale również na ekspansję, szybszy rozwój. I może najważniejsze - wśród innych kandydatów prezydent Andrzej Duda jest jedynym gwarantem utrzymania i rozwijania programów społecznych i rodzinnych.
Nowy kandydat Platformy Obywatelskiej zarzuca rządowi brak współpracy z samorządami. Mówi, jako prezydent stolicy, że nie może nadążyć z realizacją pomocy dla przedsiębiorców, bo to Pana współpracownicy są niewydolni.
- Sęk w tym, że bardzo wiele samorządów w Polsce - małych i dużych - nie ma takich problemów, jakie przytłoczyły pana Trzaskowskiego. Zatem może powinien się zastanowić, czy to przypadkiem nie jego sposób zarządzania miastem stołecznym jest najsłabszym ogniwem. Skoro inni sobie radzą dużo lepiej czy wręcz bardzo dobrze, a władze Warszawy poległy, to trzeba spojrzeć krytycznie na własną pracę, a nie szukać winnych dookoła. Oczywiście nie zostawimy stolicy bez pomocy, wesprzemy pana Trzaskowskiego, bo przecież chodzi o to, by przedsiębiorcy mogli korzystać z Tarczy jak najszybciej. Mam nadzieję, że da sobie pomóc. Tak jak wsparliśmy go w latach 2016-2019 zwiększonymi wpływami z podatków. Warszawa, dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego i rozwojowi gospodarczemu Polski, otrzymała ponad 2 mld złotych więcej. I my nie wspieramy samorządów? Swoją drogą, ciekawe, na co zostały wydane te pieniądze.
Panie Premierze, podczas ostatnich kampanii wyborczych partia, której wiceszefem jest Rafał Trzaskowski, postulowała przekazanie samorządom całości wpływów z większości podatków. Sam prezydent Warszawy mówi o tym, iż samorządy, choćby zarządzany przez niego samorząd, mają zbyt mało środków na realizację zadań.
- Otóż w czasach czterech pełnych lat rządów Prawa i Sprawiedliwości kasa samej Warszawy została zasilona kwotą dwóch dodatkowych miliardów złotych pochodzących tylko z uszczelnienia poboru PIT czy CIT Można to porównać z czterema pełnymi latami rządów, w których uczestniczył w randze ministra pan Trzaskowski. Rozumiem, iż do takich zestawień raczej się nie kwapi, bo one będą dla jego siły politycznej bardzo niekorzystne. A teraz sprawa przekazywania całości wpływów z podatków do samorządów. Wyobraźmy sobie zatem Polskę działającą na takich zasadach. Efektem ich wprowadzenia byłaby głęboka decentralizacja oraz osłabienie możliwości działania instytucji centralnych. W czasie epidemii, kryzysu to byłaby katastrofa. Zresztą w każdych innych okolicznościach także. Polska nie ma takich tradycji jak Niemcy czy Hiszpania. Odnosiliśmy i odnosimy sukcesy jako państwo spójne, unitarne. Poza tym mamy ciągle przed sobą wyrównywanie szans poszczególnych regionów, a propozycje opozycji wzmocniłyby tylko rozwarstwienie. Zatem proponuję, by nasi polityczni konkurenci spojrzeli na silne państwo i współpracujące z nim samorządy jako na wartość i źródło naszych możliwości, a nie koncentrowały się na skłócaniu władz, które przecież mogą współdziałać z pożytkiem dla Polski i swych małych ojczyzn. Dziś samorządy dysponują blisko 1/3 pieniędzy, którymi operują instytucje publiczne w naszym kraju. To ogromny potencjał. Jedni potrafią go wykorzystać lepiej, inni gorzej. Ale gdy się chce i potrafi, to można być bardzo skutecznym gospodarzem, mając do dyspozycji tak ogromne sumy. I tak przecież w Polsce jest. Wszyscy to widzimy.