Wywiad z Premierem Mateuszem Morawieckim

- Nasz dług publiczny w relacji do PKB jest znacząco niższy niż w innych krajach UE, więc mamy bufor - możliwość emitowania długu. Z gospodarczymi skutkami pandemii poradzimy sobie znacznie lepiej niż wiele innych krajów - mówił Premier Mateusz Morawiecki w ”Pulsie Biznesu”.

Dlaczego Polska chce zawetować unijny budżet? Jaki mamy pomysł na załatanie dziury po dziesiątkach miliardów euro, które stracimy z funduszy unijnych?

- Weto jest potrzebne jako sprzeciw wobec mechanizmów, przez który pieniądze w sposób arbitralny i - co najważniejsze - pozatraktatowy, mogą być zabierane różnym krajom. Nawet jeśli nie dojdzie do kompromisu teraz, to przez rok budżetowy będziemy korzystać z prowizorium i walczyć o nowe, jak najlepsze, warunki. Ścieranie się różnych racji to sytuacja naturalna, niekiedy nawet niezbędna, zarówno w biznesie, jak polityce. Niezależnie rozkręcamy programy inwestycyjne. To dziesiątki miliardów złotych na inwestycje lokalne, chociażby na drogi gminne i powiatowe, więc nie mam obaw, że ewentualne prowizorium będzie miało istotny wpływ na naszą gospodarkę.

Gorzej, jeśli weto - jak twierdzi opozycja - to przymiarka do wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej. Będzie pan premierem, który zacznie choćby dyskusję o polexicie?

- Za każdym razem, gdy otwieramy negocjacje, opozycja straszy wyjściem z Unii Europejskiej. Prawda jest taka, że o miejsce we wspólnocie walczy się w poważnym, czasem rzeczywiście szorstkim, ale partnerskim dialogu. Od polityki interpretacji wolę politykę realizacji polskich interesów. Interesy Polski leżą w Unii Europejskiej, ale to nie oznacza, że musimy się zgadzać na każdy postulat. Nie zapominajmy też, że w Polsce leżą również ważne interesy innych unijnych państw. My podkreślamy konieczność zmian także innych zjawisk, np. rajów podatkowych, czyli nieuczciwego mechanizmu, dzięki któremu najbogatsze kraje zabierają pieniądze pozostałym. Warto się zastanowić, dlaczego tak się dzieje, że gdy podnosimy temat rajów na forum unijnym, to zaraz słychać jakiś głos tego czy innego przywódcy, atakującego Polskę za rzekome łamanie zasad praworządności.

Palący temat to także walka z pandemią. Jak pan ocenia z perspektywy czasu: marcowy lockdown był niezbędny? Wirusa nie pokonaliśmy, ponieśliśmy gigantyczne koszty, a na horyzoncie czekają kolejne wielkie wydatki. Czy nas na to stać?

- Pierwszą falę nasza gospodarka przeszła jako jedna z najmniej poturbowanych gospodarczo w Europie. Bezrobocie wzrosło nieznacznie - nie ponieśliśmy strasznego kosztu w postaci utraty setek tysięcy miejsc pracy. W Hiszpanii jest blisko 4 miliony bezrobotnych, a to kraj porównywalny wielkością populacji do Polski. Niemal natychmiastowy lockdown wiosną ochronił nasze zdrowie, lecz przedsiębiorstwa zostały dotknięte bardzo mocno i dlatego szybko zastosowaliśmy tarczę finansową. Oczywiście były to trudne decyzje, ale z biegiem czasu widać, że błyskawicznie przekazywane pieniądze uchroniły polską gospodarkę przed katastrofą i gigantycznym wzrostem bezrobocia. Szacujemy, że pieniądze z tarcz dotarły bezpośrednio i pośrednio do prawie 5 milionów pracowników. Teraz jesteśmy gotowi na pomoc dla najbardziej dotkniętych branż, na którą przeznaczymy co najmniej 35 mld zł.

Jaki jest bazowy scenariusz rządu w kwestii rozwoju pandemii, a co za tym idzie - bardziej prawdopodobne jest zacieśnianie czy luzowanie obostrzeń?

- W scenariuszu bazowym restrykcje są konieczne do końca stycznia, a potem będziemy decydować na podstawie aktualnej sytuacji i prognoz. Chcemy jednak być przygotowani na każdy scenariusz, bo wciąż zagrożeniem jest trzecia fala wczesną wiosną, dlatego musimy ciągle utrzymywać szpitale rezerwowe - naszą czwartą „linię obrony", i przestrzegać zasad sanitarnych. Nie mogę też całkowicie wykluczyć nowych obostrzeń, bo to zależy od tego, jak będziemy przestrzegać obecnych. Nasze prognozy będą zależne także od tego, jak szybko nabędziemy odporności dzięki szczepionkom. Czekamy na ich zatwierdzenie przez europejskie agencje, po czym niezwłocznie rozpoczniemy krajowy program szczepień. Mam nadzieję, że będzie ta bardzo dobra wiadomość przełoży się w przyszłym roku nawet na 4 proc. wzrostu gospodarczego. Lub więcej

Zakup szczepionek oznacza miliardowe wydatki z kasy państwa, a jeśli to połączymy z potencjalną utratą funduszy spójności, to wracam z pytaniem: nie zabraknie nam pieniędzy na walkę z pandemią?.

- Gdyby nie pandemia, nasz budżet miałby w tym roku zerowy deficyt, ale mimo walki z koronawirusem finanse państwa są w dobrym stanie dzięki naszym wcześniejszym wysiłkom w uszczelnianiu systemu podatkowego. Dziś już wiemy, że nadchodzące lata będą specyficzne - Joseph Stiglitz, noblista z ekonomii, powiedział, że musimy się przyzwyczaić do życia z deficytem przez dłuższy czas. Tu warto spojrzeć na świat - MEW prognozuje, że dług publiczny w relacji do PKB przekroczy 100 proc. w Hiszpanii, Francji i Wielkiej Brytanii, we Włoszech grubo ponad 150 proc., a w Polsce wyniesie około 55 proc. Mamy więc bufor, możliwość emitowania długu. Nasz realny wzrost gospodarczy będzie wynosił 4-4,5 proc., powiększony o inflację 6,5-7 proc. W takiej sytuacji dużo łatwiej nam zarządzać długiem niż rządom w Hiszpanii czy Włoszech, gdzie jest stagnacja. Reasumując - jestem przekonany, że poradzimy sobie z gospodarczymi skutkami pandemii znacznie lepiej niż wiele innych krajów Unii Europejskiej.

Można się zadłużać, ale można też zwiększać wpływy z podatków. Od stycznia wchodzi w życie podatek cukrowy, od małych butelek alkoholu, CIT dla spółek komandytowych... Czy kryzys to właściwy moment na podwyższanie podatków? Inne kraje idą odwrotną drogą, np. Czechy znacząco obniżyły podatek dochodowy, Irlandia VAT, w niektórych obniża się opodatkowanie sektorów turystycznego i gastronomicznego…

- Tylko obniżka PIT, którą wprowadziliśmy w zeszłym roku, to około 14 mld zł więcej w kieszeniach podatników, czyli znacznie więcej niż którakolwiek z tych zmian, o których pan wspomina. Pamiętajmy jeszcze o obniżce CIT z 19 do 9 proc., nowej matrycy stawek VAT, PIT 0 dla młodych, estońskim CIT czy uldze na start, czyli zwolnieniu z ZUS... Czy naprawdę sądzi pan, że 1 mld zł wpływów z opłaty cukrowej ma dać efekt budżetowy? Zwłaszcza w obliczu 100 mld zł wydatków na tarczę finansową... Zapewniam, że nie. Główną motywacją jest chęć wywołania efektu prozdrowotnego, bo otyłość to jedna z plag, która szczególnie dotyka młodzież.

A w przypadku CIT dla spółek komandytowych...

- CIT dla spółek komandytowych jest instrumentem, który ma przede wszystkim jedno zadanie - walkę z unikaniem opodatkowania i walkę z rajami podatkowymi. Jedna z części spółki komandytowej bardzo często lokowała się w Holandii lub na Cyprze czy w innych rajach podatkowych, poprzez które wyprowadzała podatki z Polski. Jednocześnie stosujemy estoński CIT, czyli ogromną zachętę do lokowania inwestycji Polsce, która będzie kosztowała budżet 2-3 mld zł albo więcej. Wprowadziliśmy też ulgę, o której często czytałem w „Pulsie Biznesu" - znaczące zwiększenie ryczałtowego PIT. Kilkaset tysięcy przedsiębiorców zyskało możliwość rozliczania się podatkiem niemalże przychodowym. Pan mnie zapytał o dwie opłaty prozdrowotne i jeden podatek, który ma na celu walkę z rajami podatkowymi, a nie zapytał pan o ulgi, których koszt dla budżetu jest znacząco, znacząco wyższy niż wpływy z tych opłat. Czyli prawdziwa jest moja teza, że per saldo obniżamy podatki, po to, żeby zwiększyć skłonność do inwestowania i zwiększyć konsumpcję w tych trudnych latach 2021-22, podczas wychodzenia z pandemii.

Lista aktualności