- Byłoby bardzo dobrze, gdyby brukselskie elity zdały sobie sprawę z tego, że państwa członkowskie różnią się między sobą, a to z kolei zakłada różne możliwości działania w sytuacjach nadzwyczajnych, takich jak obecny kryzys migracyjny. UE powinna jednoznacznie zaakceptować zróżnicowane wysiłki państw członkowskich, które zmierzają do zatrzymania humanitarnej katastrofy - powiedziała Europoseł PiS Jadwiga w wywiadzie dla wPolityce.pl.
Jak ustalił portal wPolityce.pl, środowiska pragnące zmusić Polaków do zgody na imigrację z krajów islamskich, szykują kolejne prowokacje. I chcą wymusić współpracę ze strony polskiej dyplomacji. Jak ocenia Pani takie działania?
- To skandaliczny szantaż emocjonalny. Oczywiście, nikt nie twierdzi, że pomoc tym osobom nie jest potrzebna. Powinna być jednak udzielana w miejscu ich pobytu. Mogę tylko wyrazić ubolewanie, że ludzkie cierpienie kolejny raz jest wykorzystywane do gry politycznej.
Czy Unia Europejska ma prawo zmusić kraje członkowskie do przyjmowania uchodźców?
- Próby wymuszenia solidarnej odpowiedzialności za decyzję o otwarciu granic, którą Angela Merkel podjęła w sposób autorytarny i z naruszeniem wszystkich unijnych procedur, to kompletna pomyłka Brukseli. Unia Europejska, jeśli ma być organizacją osadzoną w wartościach europejskiej kultury, musi najpierw od samej siebie wymagać praworządności.
Tymczasem Unia Europejska mówi o zmianie priorytetów w polityce budżetowej UE. Czy może kierować większy strumień pieniędzy z funduszy unijnych dla tych, którzy decydują się uchodźców przyjąć?
- Z pewnością państwa te stoją w obliczu dużego wyzwania organizacyjnego. Pamiętajmy jednak, że decyzja o przyjęciu uchodźców jest tylko jedną z możliwych postaw w obliczu obecnego kryzysu migracyjnego. Zachowaniem na równi uprawnionym jest angażowanie się w ochronę granic oraz udzielanie pomocy na miejscu konfliktu oraz wzmacnianie granic zewnętrznych granic UE, w co aktywnie angażuje się Polska. Na tym tle pomysły, aby przekazywać pieniądze jednym państwom kosztem innych - rzekomo w imię unijnej polityki spójności - to absolutna pomyłka. Polityka spójności jest ukierunkowana na integrowanie państw członkowskich, a nie integrowanie różnych grup społecznych w państwach członkowskich…
A czy Unia Europejska może zmieniać postanowienia traktatów mówiąc teraz o fundamentach Unii, jakimi miały być kwestie przyjmowania uchodźców, tolerancja i integracja?
- Kwestia tego, co unijnym instytucjom wolno, a czego nie, w praktyce bywa niebezpiecznie rozmyta. Myślę, że dla przyszłości UE ważniejszy jest inny fundament europejskiej integracji, o którym ostatnio dużo się nie mówi - mottem UE jest hasło „zjednoczeni w różnorodności”. Byłoby bardzo dobrze, gdyby brukselskie elity zdały sobie sprawę z tego, że państwa członkowskie różnią się między sobą, a to z kolei zakłada różne możliwości działania w sytuacjach nadzwyczajnych, takich jak obecny kryzys migracyjny. UE powinna jednoznacznie zaakceptować zróżnicowane wysiłki różnych państw członkowskich, które zmierzają do zatrzymania humanitarnej katastrofy.
Jak ocenia Pani rozmowy nad przyszłym budżetem UE? Jakie stanowisko zajmie Polska?
- Negocjacje budżetu UE na okres po 2020 r. będą dużym wyzwaniem - środki zostaną przecież uszczuplone ze względu na utratę składki Wielkiej Brytanii. Opublikowane niedawno założenia pokazują wyraźną zmianę priorytetów KE. Możemy więc być pewni, że kształt następnego unijnego budżetu będzie niełatwym kompromisem, na który jednomyślnie muszą się zgodzić wszystkie państwa członkowskie. Publikacja projektu dopiero przed nami, jednak już dziś mogę stwierdzić, że Polska będzie sprzeciwiać się jakimkolwiek próbom uzależnienia budżetu od politycznie ocenianej praworządności.