- Po kilkunastu godzinach rozmów, sporów, zwrotów akcji udało się przyjąć przełomowe stanowisko w sprawie polityki imigracyjnej. Zwyciężyły nasze racje, które konsekwentnie od początków rządów Prawa i Sprawiedliwości przedstawialiśmy naszym partnerom z Unii Europejskiej. Koniec z przymusową relokacją uchodźców, każdy kraj będzie dobrowolnie decydował o tym, czy chce przyjąć uchodźców, czy nie - powiedział Premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla Tygodnika „Sieci”.
Opozycja liberalna zaatakowała z flanki socjalnej.
- To jest wręcz opozycja hiperliberalna. Opozycja, która posłuchała swoich doradców od marketingu politycznego. „Uderzcie PiS w ich największe osiągnięcia! Uderzcie w ich programy społeczne!" - podpowiedzieli im, a oni posłuchali. Problem turboliberalnej opozycji leży w tym, że w kwestiach wrażliwości społecznej jest ona tak wiarygodna, jak wiarygodny jest lis pilnujący kurnika albo wilk pilnujący stada owiec. Nie było w III RP partii tak prospołecznej jak Prawo i Sprawiedliwość.
Jakie wnioski płyną z objazdu kraju? Pan też często spotyka się z Polakami?
- Jeżdżę cały czas, właściwie nie ma weekendu bez spotkania gdzieś w Polsce. I bardzo cenię sobie te wizyty, bo są wielce pouczające. Korzystamy z tych doświadczeń wsłuchani w głos społeczny, uwzględniamy te naprawdę przeróżne uwagi i spostrzeżenia w dalszych pracach rządu i ministerstw podległych. Chcemy być blisko ludzi i rozwiązywać te codzienne trudności, problemy. Zwykle na te spotkania przychodzi około 60 proc. Naszych zwolenników, 20 proc. przeciwników, i 20 proc. obserwatorów. To proporcje naturalne, choć nie wiem, jak jest w przypadku konkurencji, bo pokazano mi takie spotkanie Platformy, na którym było czterech działaczy i trzech uczestników.
Wdzięczność szybko mija?
- Na pewno nie można na niej budować trwałego i wysokiego poparcia. Jest oczekiwanie działań rozwojowych, polityki, która tworzy bogaty kraj w dłuższej perspektywie. Polityka społeczna nam tego nie zastąpi. Musimy iść w kierunku zaawansowanych technologii. To jest właśnie Polska moich snów: atrakcyjne państwo, które zatrzymuje i przyciąga talenty, nie wypycha ludzi na emigrację, tworzy bogactwo, naszą polską drogę do trwałego dobrobytu. Ale także zachowuje chrześcijańską tożsamość i kulturę, i tym też przyciąga. O tym mówię Polakom. Ale żeby to osiągnąć, musimy wrócić do zapomnianego pojęcia gospodarności. Do wzrostu siły polskich przedsiębiorców i portfeli polskich pracowników. Tego potrzebujemy i to staramy się pobudzać. Obniżamy CIT do bardzo niskiego poziomu, obniżamy ZUS dla najmniejszych przedsiębiorstw, tworzymy z całej Polski jedną strefę ekonomiczną, tak by wyrównywać szanse między polskimi a zagranicznymi inwestorami.
Wchodząc do rządu, do polityki, położył pan na stole plan Morawieckiego. Jak pan ocenia jego realizację po tych ponad dwóch latach? Szerokie założenie było takie, by dać ludziom więcej pieniędzy, zmusić firmy do wysiłku, do rozwoju, do innowacji. Czy to się udało?
- Zmiana modelu gospodarczego to zadanie na lata, może nawet na dekady. Ale wiele się udało, idziemy w dobrą stronę. Dziś aż 80 proc. polskich firm chce finansować swoją działalność badawczo-rozwojową, to największy odsetek spośród krajów naszego regionu. Polskie firmy coraz śmielej zdobywają rynki zagraniczne i dokonują przejęć swoich konkurentów nawet z Europy Zachodniej. Zaczynamy mieć gospodarkę bez kompleksów. Za tym naszym małym cudem gospodarczym stoi także uszczelnienie systemu podatkowego wykonane w Ministerstwie Finansów. Zastosowaliśmy tam Big Data, czyli analizę danych opartą na samouczeniu się systemów informatycznych. To są instrumenty, które przyniosłem z sobą z sektora komercyjnego i one dają znakomite rezultaty. Dzięki temu mimo wielkich programów społecznych mamy niższy deficyt, niż mieliśmy.
Ze sprawą praworządności wiąże się kwestia unijnego budżetu. Mówił o tym Rafał Trzaskowski, strasząc Polaków zamrożeniem budżetu. Czy Polska zawetuje budżet, który będzie zakładał możliwość właściwie dowolnego wstrzymywania finansowania?
- Państwa członkowskie, i to nie tylko z naszego regionu, coraz lepiej rozumieją, że propozycja Platformy Obywatelskiej, zakładająca zamrażanie pieniędzy, jest propozycją niebezpieczną dla całej Unii. Stąd ten dramatyczny apel PO o zamrażanie pieniędzy, zgodny z zasadą „na złość babci odmrożę sobie uszy", sprowadzający się do deklaracji, że im gorzej będzie się wiodło Polakom, tym lepiej dla nich, bo rosną ich szanse na odzyskanie władzy. „ Żadnych kompromisów" - mówi przewodniczący Schetyna do Komisji Europejskiej, podczas gdy my próbujemy prowadzić dialog, bo wiemy, że UE jest mozaiką i gąszczem kompromisów. Mimo że uważamy naszą reformę za słuszną, to w paru miejscach ją ograniczyliśmy. Zresztą w sprawie unijnego projektu budżetu swoje niezadowolenie wyraża wiele innych państw, nie tylko Polska. Walczymy, powalczymy i wywalczymy lepsze warunki.
Całość wywiadu dostępna w najnowszym wydaniu Tygodnika „Sieci”.