- To, że decyzja o relokacji imigrantów nie została przedłużona, lecz umiera śmiercią naturalną, świadczy, iż KE nie jest głucha na argumenty Grupy Wyszehradzkiej. Cierpliwie powtarzane argumenty przyniosły oczekiwany skutek - powiedziała Europoseł PiS Jadwiga Wiśniewska w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl.
Wygasa decyzja o przymusowej relokacji imigrantów przez państwa Unii Europejskiej z Grecji i Włoch. Pani poseł, co to oznacza dla Polski?
- To, że decyzja o relokacji imigrantów nie została przedłużona, lecz umiera śmiercią naturalną to dla Polski przede wszystkim znak tego, że Komisja Europejska nie jest głucha na argumenty Grupy Wyszehradzkiej. Cierpliwie powtarzane argumenty przyniosły oczekiwany skutek - koniec z absurdalnym pomysłem jednej słusznej koncepcji pomocy, wedle którego wszelka pomoc udzielana bezpośrednio w miejscu konfliktu, w którą aktywnie angażuje się Polska, była uznawana za bezwartościową, o ile państwo nie godziło się na przymusowe przyjmowanie migrantów. Przypomnę, że tylko w tym roku rząd Prawa i Sprawiedliwości na pomoc uchodźcom mieszkającym w Libanie i Syrii przekazał znaczącą pomoc finansową.
Jednak w Trybunale Sprawiedliwości UE nadal jest wniosek o ukaranie Polski za nierelokowanie uchodźców. Jak ta sprawa może się dla nas zakończyć?
- To się dopiero okaże. Z pewnością Trybunał jest instytucją Unii Europejskiej i nigdy nie orzeka w całkowitym oderwaniu od bieżącego kontekstu politycznego, możemy więc założyć, że ostatnia decyzja Komisji Europejskiej w jakimś stopniu wpłynie na kształt orzeczenia w sprawie Polski. W jakim dokładnie - zobaczymy.
Nawet zwolennicy relokacji przyznają, że koszty polityczne relokacji są ogromne, a zyski niewielkie. Rzeczniczka Komisji Europejskiej Thove Ernst powiedziała, że program relokacyjny okazał się sukcesem. Zgadza się pani z tym stwierdzeniem? Jakie pozytywne strony tego programu można wskazać?
- Ta propaganda sukcesu ze strony Komisji Europejskiej budzi we mnie niesmak. Dla każdego, kto zna podstawy matematyki nie może być mowy o sukcesie programu, który w bólach udało się zrealizować w mniej niż 20 proc. Ze 160 tysięcy imigrantów znajdujących się w ośrodkach przejściowych udało się przecież relokować niecałe 30 tysięcy osób. Jeśli zaś chodzi o jasne strony programu relokacyjnego, to trudno szukać pozytywów decyzji, która zdemolowała bezpieczeństwo w Unii Europejskiej… Z pewnością dla wielu osób był to budzik pokazujący hipokryzję brukselskich elit.
Komisja Europejska zaproponowała przyjęcie kolejnych 50 tysięcy uchodźców na zasadzie dobrowolności. Myśli pani, że znajdą się państwa członkowskie, które dobrowolnie zgodzą się na przyjęcie uchodźców?
- Nie wykluczam takiego scenariusza - w końcu ocena własnych możliwości skutecznej integracji migrantów z Bliskiego Wschodu jest wewnętrzną kwestią każdego państwa członkowskiego. Polska z pewnością takich możliwości nie ma i skupi się na świadczeniu pomocy w miejscu konfliktu.