- Każdy, kto uczciwie spojrzy na tę sprawę, widzi, iż nie o przestrzeganie prawa w niej chodziło, a o jakieś inne względy - mówi Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w rozmowie z Katarzyną Gójską. W ten sposób odniósł się do zakazu, jaki dostał Piotr Nisztor, dziennikarz śledczy „Gazety Polskiej”. Nie może on przez 12 miesięcy publikować tekstów na temat Zbigniewa Bońka, prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Dodał, że "trzeba z całą mocą protestować wobec takich praktyk, bo one z demokracją nie mają nic wspólnego".
Panie Prezesie, Sąd Okręgowy w Warszawie wydał zabezpieczenie, które w praktyce zakazuje dziennikarzowi GP pisania przez rok o Zbigniewie Bońku prezesie PZPN niemal w każdym aspekcie. Nie znamy uzasadnienia tej decyzji, zapadła ona na posiedzeniu niejawnym. Jak można ocenić takie działanie sądu?
- To w pewnych aspektach przebija komunistyczną cenzurę. Ta decyzja jest wręcz niebywała, sprzeczna z Konstytucją i ze zdrowym rozsądkiem. Trudno nie odnieść wrażenia, że sąd decydując tak, a nie inaczej, wysługuje się jakimś interesom. Nie wiem jakim, ale przecież każdy, kto uczciwie spojrzy na tę sprawę, widzi, iż nie o przestrzeganie prawa w niej chodziło, a o jakieś inne względy. Szef PZPN został potraktowany jako osoba korzystająca z jakichś niebywałych przywilejów, jakby był obywatelem, któremu należą się specjalne prawa i specjalne traktowanie. Proszę sobie wyobrazić, że ja występuję do sądu z wnioskiem o zakazanie z góry i na rok pisania na mój temat. Oczywiście mówię to żartobliwie, ale gdyby przyjąć zasadę równości wobec prawa, która przysługuje każdemu i jest całkowicie jasno wyłożona w Konstytucji, to przecież każda osoba pełniąca funkcje publiczną mogłaby się domagać takiej nadzwyczajnej ochrony. Ale teraz zupełnie poważnie, bo mamy do czynienia ze sprawą wymagającą reakcji i niebezpieczną dla wolności słowa w Polsce. Trzeba z całą mocą protestować wobec takich praktyk, bo one z demokracją nie mają nic wspólnego. Ta sprawa jest jeszcze jednym argumentem za koniecznością głębokiej reformy wymiaru sprawiedliwości. I to w wymiarze instytucjonalno-organizacyjnym, ale i personalnym.
Sędzia Rafał Wagner, który wydał decyzję o zabezpieczeniu będącą w istocie cenzurą prewencyjną, został wpisany przez przeciwników reformy sądownictwa na listę tzw „sędziów wolności”.
- Mamy do czynienia w czymś, co można określić mianem marnej burleski odnoszącej się do spraw praworządności. Bo rzeczywiście w Polsce jest problem z praworządnością, ale głównym źródłem tego stanu rzeczy są wyroki sądów contra legem. Naszym obowiązkiem jest doprowadzenie do tego, by te naruszające prawo wyroki były szybko uchylane, a wydający je sędziowie pociągani do odpowiedzialności dyscyplinarnej, a w konsekwencji usuwani z zawodu. I tylko taka zdecydowana postawa wobec tej niszczącej państwo patologii może przynieść efekty, w perspektywie kilku lat wyeliminować to, co krzywdzi tak wielu obywateli. Oczywiście błędy w sądownictwie zawsze się będą zdarzać - jakieś pomyłki - ale przecież tu nie o pomyłki chodzi, a o jawne łamanie prawa przez sądy. Warto ten problem dostrzec w szerszym kontekście: to jest zjawisko dewastujące życie publiczne, z którym łączą się inne, jak choćby dążenie sędziów do tego, by mieć władzę prawotwórczą. Przecież to zostało zapisane wprost w jednym z uzasadnień do orzeczenia Sądu Najwyższego. A wszystko ma prowadzić do zmiany ustroju w Polsce. Z demokracji na jakąś formę ustroju trybunalskiego czyli porządku niedemokratycznego, wręcz oligarchicznego.
Panie Prezesie, KE, PE, politycy innych krajów zarzucają władzom Polski niszczenie niezależności sądów, a tym samym wolności obywateli, a tymczasem sędzia określamy przez ich polskich sprzymierzeńców „sędzią wolności” wydaje decyzję brutalnie blokującą wolność słowa.
- Ocena sytuacji w Polsce formułowana przez różne międzynarodowe gremia jest kontrfaktyczna. Nie ma naprawdę nic wspólnego w rzeczywistością. Jeszcze raz powtórzę. W naszym kraju rzeczywiście jest kłopot z praworządnością, ale jego głównym, dominującym źródłem są sądy, które łamią prawo, za nic mają Konstytucję. Zatem zmiana tego stanu rzeczy - poprzez reformę wymiaru sprawiedliwości - jest niczym innym jak próbą zlikwidowania tej patologii i przywróceniem rządów prawa w Polsce, przywróceniem respektowania ustawy zasadniczej.