Pakt migracyjny wraca

- Kiedy rządziło Prawo i Sprawiedliwość, wzmacnialiśmy bezpieczeństwo naszej Ojczyzny - poprzez wzmacnianie Wojska Polskiego, rozbudowę zarówno, jeżeli chodzi o liczebność Wojska Polskiego, jak i poprzez wyposażanie Wojska Polskiego w nowoczesną broń. Dbaliśmy także o bezpieczeństwo naszych granic. Kiedy w 2015 roku objąłem urząd Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, jednoznacznie i stanowczo sprzeciwialiśmy się paktowi migracyjnemu. Wtedy ten problem był bardzo wyraźny. Dotyczył on najpierw zaproszenia przez Kanclerz Niemiec migrantów z Bliskiego Wschodu i z Afryki do Europy, później próby relokacji tych migrantów. Przypominam, że rząd koalicji PO-PSL zgodził się na przyjęcie kilkunastu tysięcy migrantów. To była pierwsza fala. To była decyzja pierwsza z całego szeregu decyzji. Rząd Prawa i Sprawiedliwości zatrzymał te decyzje. Zatrzymał również, a może i przede wszystkim dlatego, żeby zapewnić naszej Ojczyźnie bezpieczeństwo. Dziś Pakt Migracyjny wraca. Wczoraj w Sejmie Minister Sikorski sugerował, że pakt migracyjny zostanie przyjęty. Mówił bardziej w ten sposób, że trzeba niejako przyzwyczaić opinię publiczną do obecności migrantów. Co to oznacza? Że pakt migracyjny zapewne przyjmą po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Zmiany traktatów UE zakładają, że sprawy obronności staną się wyłączną kompetencją Unii Europejskiej. To jest niezwykle groźne, m. in. dlatego, że wtedy wyeliminowana zostanie polityka narodowa, a nasza polityka narodowa, polska polityka narodowa zmierza do tego, żeby wzmacniać Wojsko Polskie, żeby odbudowywać jednostki wojskowe położone na wschód od Wisły, a więc w tych miejscach, w których koalicja PO-PSL zlikwidowała jednostki wojskowe na czele z 1 Warszawską Dywizją Zmechanizowaną im. Tadeusza Kościuszki, a więc ta polityka wzmacniania Wojska Polskiego, jeżeli będzie polityką unijną, nie będzie tak wyglądała po prostu. Z punktu widzenia osób decyzyjnych, które zasiadają w Brukseli, albo mówiąc wprost, w Berlinie, zbyt silne Wojsko Polskie nie jest dobrym rozwiązaniem. A więc mogą się takie zdarzenia oto pojawić, że będzie polecenie z Brukseli, czy też z Berlina, żeby zmniejszyć liczebnie Wojsko Polskie, żeby zlikwidować jednostki wojskowe położone na wschód od Wisły, żeby ograniczyć możliwości rozwoju polskiego przemysłu zbrojeniowego. Chociaż jeszcze nie ma tych traktatów, to Donald Tusk próbuje wepchnąć Polskę do europejskiej tarczy antyrakietowej, kosztem bezpieczeństwa naszego kraju i kosztem polskiego przemysłu zbrojeniowego, no bo tak należy odczytywać, jeżeli mamy być w europejskiej tarczy antyrakietowej, a więc w przedsięwzięciu, które istnieje wyłącznie na papierze. Te decyzje jeszcze z jednego powodu będą groźne, bo przecież wszyscy doskonale pamiętamy reset w wykonaniu Donalda Tuska, który sprowadzał się właśnie do tego, żeby kosztem przedsięwzięć biznesowych i politycznych, rosyjsko-niemieckich, został ograniczony rozwój i bezpieczeństwo Polski. Drugi powód, też niezwykle istotny, to rywalizacja Unii Europejskiej z Sojuszem Północnoatlantyckim. My jesteśmy bezpieczni dlatego, że mamy silne Wojsko Polskie, które rozbudowaliśmy. Jesteśmy bezpieczni dlatego, że jesteśmy silni w sojuszach, przede wszystkim w NATO. To jest sojusz, który stanowi o bezpieczeństwie naszego kraju. My, Polska, jesteśmy liderem NATO we wschodniej flance Sojuszu Północnoatlantyckiego, ze względu na rosnący potencjał naszego wojska. Słyszymy, że Armia Europejska ma być armią, która będzie w gruncie rzeczy rywalizować z armiami narodowymi - to jest niezwykle niebezpieczne. Współpraca w ramach Unii Europejskiej, dotycząca obronności, powinna wyglądać w ten oto sposób, że współpracujemy, jeśli chodzi o np. wspólne zamówienia na amunicję, to jest korzystne rozwiązanie, bo ono wzmacnia polski przemysł zbrojeniowy, nowoczesne technologie, innowacyjność - też nie ma tutaj żadnego problemu, ale nie poprzez tworzenie wspólnej armii w scentralizowanej Unii Europejskiej, gdzie decyzje będą zapadały poza Warszawą. Jeszcze raz uporczywie zwracam się o to, żeby były realizowane kontrakty, które rozpoczęliśmy, kiedy rządziło Prawo i Sprawiedliwość, kiedy miałem zaszczyt być Ministrem Obrony Narodowej. Wciąż czekamy na kontrakty ze Stanami Zjednoczonymi dotyczące pozyskania niemal 500 wyrzutni HIMARS, czyli wyrzutni rakietowych o zasięgu do 300 kilometrów, na 96 śmigłowców uderzeniowych Apache, na 640 czołgów K2, uwaga, produkowanych w Polsce, na 212 armatohaubic K9. W tym kontrakcie także zawarta jest możliwość, czyli pewność już, potwierdzenie transakcji polegającej na transferze technologii produkcji amunicji 155 mm właśnie do tych armatohaubic i sprawa też wciąż nie jest rozstrzygnięta, nie ma podpisu obecnego kierownictwa Ministerstwa Obrony Narodowej na kontrakcie dotyczącym pozyskania 152 armatohaubic Krab, polskiej produkcji -  powiedział Przewodniczący KP PiS Mateusz Morawiecki.


- Mamy rzekomo nawróconego na realizm związany z bezpieczeństwem Polski i polskich obywateli Premiera Tuska, który nagle ogłasza że jest przeciwny Paktowi migracyjnemu, że będzie budował mniejszość blokującą. A jakie są fakty? Fakty są takie, że ten pakt mógł już upaść na etapie procedowania i głosowania w Parlamencie Europejskim. Przeszedł głosami EPP, czyli partii, na czele której Tusk stał. Ylva Johansson, Europejska komisarz ds. wewnętrznych ze Szwecji, ogłasza, że Europa potrzebuje, rocznie około 4,5 miliona migrantów. Co to oznacza? Oznacza to, że państwa takie jak Niemcy czy Szwecja fundują swoim obywatelom swoistego rodzaju Armagedon. W roku 2022 przestępczość wśród nielegalnych migrantów w Niemczech wzrosła o 22%. To, co dzisiaj dzieje się na ulicach Berlina, Frankfurtu, Kolonii, czy Sztokholmu to jest dokładnie to, o czym w 2015 roku mówił nasz lider Jarosław Kaczyński. Rozległ się wtedy ogromny krzyk w mediach lewicowych, wśród partii wtedy będących u władzy, Platformy Obywatelskiej, że Jarosław Kaczyński wygłasza jakieś niestworzone historie i co się okazało? Dzisiaj, po tych kilku latach, ci sami politycy, którzy wtedy tak krzyczeli dzisiaj dokładnie to przyznają. Policja w Szwecji, w Niemczech, we Francji nie radzi sobie z przestępczością wśród nielegalnych migrantów. Pamiętamy jak w ramach akcji hybrydowej na naszej wschodniej granicy reżim Łukaszenki i Putina zwoził ludzi z krajów Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki, którzy rozpoczęli szturm na zewnętrzną granicę Unii Europejskiej, jaką jest granica polsko-białoruska. Pamiętamy co się wtedy działo, pamiętamy nieodpowiedzialne zachowanie polityków Platformy Obywatelskiej, biegających z reklamówkami po granicy. Pamiętamy ten krzyk różnego rodzaju celebryckiego towarzystwa, film Agnieszki Holland, obrażanie funkcjonariuszy Straży Granicznej, Policji, atakowanie Wojska Polskiego. Nagle cud, Tusk się nawrócił, Kierwiński się nawrócił, stali się realistami. Nagle mówią o tym, że trzeba chronić i wzmacniać mur na granicy polsko-białoruskiej, bo mamy do czynienia z próbą destabilizowania sytuacji. Ten sam Tusk, który stał na tej granicy i mówił, że to są biedni ludzie. Ten sam Tusk, który jest liderem partii, z której politycy mówili „wpuśćcie tych biednych ludzi a później się zobaczy, kim oni są”. Migracyjne szaleństwo może zostać zatrzymane, Zielony ład może zostać zatrzymany, w momencie, w którym partie konserwatywne w przyszłym parlamencie europejskim będą stanowiły większość. Tusk się tego bardzo przestraszył i teraz słyszymy, że gwarantem bezpieczeństwa w Europie jest to, żeby jego partia, czyli EPP, wspólnie z socjalistami nadal utrzymała większość. Dzisiaj trzeba powiedzieć wyraźnie: zero zaufania do Tuska, zero zaufania do Platformy Obywatelskiej, zero zaufania do pani Johansson, Ursuli von der Leyen i Webera w Brukseli. Trzeba zrobić wszystko, żeby to szaleństwo powstrzymać. Trzeba zrobić wszystko, żeby w tych wyborach 9 czerwca partie konserwatywne objęły większość w parlamencie europejskim - powiedział Wiceprezes PiS Joachim Brudziński.


#EfektTuska

Lista aktualności