- Polska jest pod nieustannym naciskiem europejskich środowisk lewicowych. Wybiera się do nas grupa posłanek Parlamentu Europejskiego, aby badać sytuację kobiet. Tymczasem nawet według bardzo niesprzyjającej nam prasy zachodniej, jeśli chodzi o przestrzegania zasady równości, plasujemy się na piątym miejscu na świecie. Mimo to jesteśmy atakowani, oskarżani o to, ze sytuacja kobiet w Polsce jest zła. Musimy reagować na te ataki w taki sposób, który nie doprowadzi do tego, że Polska będzie za chwilę realizowała program pani Kopacz, która w ostatnim roku rządów PO-PSL wprowadziła skrajnie lewackie rozwiązania. Taka perspektywa jest realna i tylko ktoś nieodpowiedzialny może nie brać tego pod uwagę - powiedział Prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”.
Ludzie o poglądach konserwatywnych stawiają sobie pytanie, dlaczego PiS nie wypowiada konwencji przemocowej, która zawiera bardzo niebezpieczne zapisy umożliwiające wprowadzenie rewolucji obyczajowej według ideologii gender. Tym bardziej, że rozwiązania, które przewiduje konwencja, w polskim prawie już istnieją. Do tego przed wyborami PiS stanowczo przeciwstawiał się ratyfikacji tego dokumentu.
- Ma Pan całkowitą rację, tylko w polityce trzeba stosować coś, co z angielska nazywa się timingiem, czyli działać w odpowiednim czasie. Jeśli nie chcemy w tych sferach popaść w „lewacki korkociąg”, który jest na Zachodzie normą, to musimy prowadzić bardzo przemyślaną politykę. Żyjemy w zróżnicowanym społeczeństwie. Spotykam katolików, którzy uważają, że ich świat jest jedyny, a to nieprawda. Ja tez jestem praktykującym katolikiem i bardzo bym chciał, aby wszyscy kierowali się wartościami chrześcijańskimi. Musze jednak pogodzić się z tym, że są tacy, którzy ich nie uznają. Póki jesteśmy przy władzy, w żadnym wypadku nie dopuścimy do rewolucji obyczajowej. Dlatego musimy tę władzę utrzymać. Nie otwieramy więc frontów tam, gdzie one w tym momencie są niepotrzebne.
Można dyskutować, które fronty są ważniejsze - czy zakaz aborcji, czy na przykład reforma sądownictwa, którą PiS wprowadza i za którą jest ostro atakowany, także na forum międzynarodowym. Padają zarzuty, że PiS wyłączył kwestie moralne z „dobrej zmiany”?
- To nieprawda. Osoby formułujące takie zarzuty muszą sobie uświadomić, że PiS jest jedyną gwarancją tego, iż ta rewolucja obyczajowa, która w Unii jest normą, nie zwycięży w Polsce. Chcemy utrzymać władzę, aby zmieniać nasze państwo, ale także, by nie pozwolić na niszczenie tradycyjnych wartości.
Chodzi o praktykę sprawowania rządów, która prowadzi do uzyskania wpływu na władzę przez nieformalne grupy interesów.
- Ta praktyka była parodią demokracji liberalnej i w tym sensie tę parodię rzeczywiście chcemy zmienić. Ja jestem zwolennikiem prawdziwej demokracji liberalnej, rozumianej jako system, w którym z jednej strony mamy mechanizm demokratyczny w wydaniu parlamentarno-gabinetowym lub półprezydencki, bo w demokratycznej Europie, czysto prezydencki nie występuje, oraz gospodarkę rynkową opartą na prywatnej własności i wolności ekonomicznej. Jesteśmy absolutnie za tym, aby tak rozumiana demokracja liberalna w Polsce obowiązywała. Wbrew zarzutom poruszamy się w ramach konsytuacji i w żadnym momencie jej nie złamaliśmy (…) Natomiast nie zgadzamy się na traktowanie jako składnika demokracji liberalnej rewolucji obyczajowej, jak to się stało na Zachodzie. Nie akceptujemy ani odrzuceni tradycji, ani wrogiego stosunku do chrześcijaństwa.
PiS szedł do wyborów pod hasłem naprawy instytucji państwa. Czy może Pan wskazać obszary, które po półtora roku sprawowania rządów, udało się uzdrowić?
- Generalnie chodzi tu o walkę z imposybilizmem państwowym, czyli niezdolnością do podejmowania poważniejszych przedsięwzięć. Naprawiliśmy już politykę społeczną, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Bardzo daleko idące zmiany przeprowadziliśmy w administracji skarbowej, także personalne, oraz w funkcjonowaniu spółek Skarbu Państwa. W innych dziedzinach reformy są wdrażane, np. w szkolnictwie lub w służbie zdrowia. Przed nami jest naprawa sądownictwa, czy dekoncentracja mediów. Przełamaniem wspomnianego imposybilizmu było stworzenie jednego Ministerstwa Rozwoju, które ma zajmować się całością spraw gospodarczych. Wprowadzamy plan Mateusza Morawieckiego, który ma przynosić pozytywne efekty, zresztą już są prognozowane wzrosty odnoszące się do wskaźnika PKB. Następują zmiany w armii, które -mam nadzieję- zakończą się przebudową chorego systemu zbudowanego za czasów rządów Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska. Prowadzimy aktywną politykę kulturalną. Jak widać, tych zmian jest wiele.
Polskie społeczeństwo jest głęboko podzielone, i ten proces postępuje. Jak się temu przeciwstawić?
- Te podziały wynikają z socjotechniki, jaką stosuje od 2005 roku Platforma Obywatelska. Po przegranych wówczas wyborach zaczęła nas bezpardonowo, nieczysto atakować, przekraczając dopuszczalną miarę, i to trwa do dziś. Rozwiązanie problemu podziałów jest w rękach drugiej strony. Oczywiście my będziemy robić wszystko, aby ten poziom konfliktu zmniejszyć, ale nie możemy zrezygnować z realizacji naszego programu. Ten uderza w ich interesy, więc nie spodziewam się tu zmiany.
Całość wywiadu dostępna w papierowym wydaniu tygodnika "Gość Niedzielny".