- Mamy zasadę - żadnych relokacji. Jak ktoś chce tu zostać, to zostaje, a jak chce wyjechać, to wyjeżdża. Nikogo nie zmuszamy do niczego. I druga zasada – nie chodzimy po prośbie. Oczywiście uważamy, że należy nam się jakaś pomoc, ale po prośbie nie chodzimy. Jesteśmy państwem w zupełnie dobrej kondycji, przeszło trzy razy bogatszym niż na początku lat 90. i przeszło trzy razy bogatszym niż Ukraina, licząc na głowę mieszkańca - powiedział Prezes PiS, Wicepremier Jarosław Kaczyński dla Polska Times.
Opozycja w Polsce nawołuje do wcześniejszych wyborów. Takie rozwiązanie jest realne?
Zrobimy wszystko, by wybory odbyły się w konstytucyjnym terminie. Natomiast oczywiście wszystko jest możliwe. Nawet jeśli jest znaczna większość parlamentarna, to mogą się odbyć wcześniej. W tej chwili ja też nie mogę tego w 100 procentach wykluczyć. Ale fakt, że my w tej chwili możemy liczyć - jak można sądzić na podstawie badań - na bardzo dobry wynik, to oczywiście nie jest przesłanka, żeby w trakcie wojny robić wybory. Zresztą proszę pamiętać, że jeżeli chodzi o samorozwiązanie Sejmu, to jest potrzebne do tego 2/3 pełnego składu, więc więcej niż przy zmianie Konstytucji, czyli musi być zgoda dużej części opozycji. Sądzę, że to jest droga donikąd.
PiS nie ma dobrych doświadczeń z przyspieszeniem wyborów...
W 2007 roku nie było po prostu innego wyjścia. Ja wiem o tym, że niektórzy uważają inaczej, ale to jest już wynik kompletnej ignorancji. Przypomnę, że wówczas dostaliśmy wota nieufności wobec wszystkich ministrów i ratując rząd, przenieśliśmy ich na funkcję sekretarzy stanu. Taki zabieg można było zrobić raz i dla nas było oczywiste, że dalsze rządzenie jest niemożliwe. Istniały oczywiście w historii Polski rządy mniejszościowe, ale one były tolerowane przez większość. W 2007 roku było to po prostu niemożliwe. Trwanie w ciągłej w walce i przedłużanie takiej sytuacji byłoby antypaństwowe. Dlatego zdecydowaliśmy się na wcześniejsze wybory doskonale wiedząc, że szanse na wygranie są praktycznie żadne.
W ubiegłym roku zapowiadał pan, że odejdzie z rządu by zająć się partią. Jak to dziś wygląda?
Nie odejdę. Chociaż nie ukrywam, że bardzo chętnie pracowałbym na ten jeden etat szefa partii, bo po prostu partia musi przejść do bardziej energicznej działalności. No ale jest jak jest. W tej chwili nie jesteśmy przecież w stanie powiedzieć: „kończymy wojnę i zaczynamy pokój”. Trwa rozpętana przez Rosję wojna na Ukrainie i nikt nie wie, kiedy się ona zakończy. Z uwagi na tę nadzwyczajna sytuacje zdecydowałem się pozostać w rządzie.
Unia Europejska daje sygnały, że jednak wypłaci pieniądze, a Donald Tusk wybiera się nawet w tej sprawie do Brukseli, mimo że ten ruch oceniany jest jako spóźniony.
Opozycja miała szansę na to, żeby zrezygnować z „totalności”, czyli z czegoś, czego w ogóle nie ma w europejskiej, a nawet światowej praktyce państw rzeczywiście demokratycznych. W Polsce jest realizowany program „ulica i zagranica”, który polega na nieustannej agresji. I kłamstwie – ostatnie padło z mównicy sejmowej: podobno stwierdziłem, że nie ma żadnych pieniędzy i że ich nie będzie. Oczywiście niczego takiego nie powiedziałem. Natomiast mówiłem i podkreślam nadal, że na program zbrojeniowy pieniądze będą i do tego jest potrzebna zmiana w Ustawie Zasadniczej. W bardzo ograniczonym zakresie, wyłącznie na wydatki zbrojeniowe i to ze względu na szczególny czas, czas zagrożenia. Musimy pamiętać, że na pewno przekroczymy zapisane w budżecie 3% na wojsko, bo wydatki na zwiększenie stanu liczebnego armii, na budowę koszar, na infrastrukturę wojskową, to wszystko musi być zapisane w budżecie i tego się nie da zrobić inaczej. W związku z tym jest potrzebna ta zmiana Konstytucji. Jeżeli ktoś to będzie blokował, to znaczy, że będzie blokował rozbudowę armii.
Opozycja twierdzi, że jest to "niebezpiecznie majstrowanie przy Konstytucji".
To dialektyka podejrzliwości. Dialektyka chora i oparta na myśleniu podług siebie. Ponieważ oni mieli tendencję do różnego rodzaju działań niechwalebnych, to my też tak mamy. My za takie działania karzemy i są na to konkretne przykłady.
Czy ustawa o obronie ojczyzny zmieni myślenie polityków i obywateli?
Sądzę, że myślenie obywateli już się zmienia. Co do polityków - mieliśmy na to nadziej, ale rzeczywistość jest taka, jak każdy widzi: nie ma żadnych merytorycznych argumentów tylko agresja. To jest bardzo przykre, ale niestety tak to w tej chwili wygląda.