Nie ugniemy się przed silnymi grupami interesu

- Reformując Polskę, uderzyliśmy w interesy wielu grup, także zagranicznych, które korzystając wcześniej ze słabości państwa polskiego, żerowały na majątku publicznym. Oni się łatwo nie poddadzą. Ale my też jesteśmy zdeterminowani, aby polskie sprawy naprawiać - mówiła Premier Beata Szydło w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”. Dodała, że bez poparcia i jedności, nie uda się dokonać dobrej zmiany: - Ludzie nam zaufali i ludzie oczekują od nas współpracy dla dobra Polski - powiedziała.

Czy w Pani ocenie fala protestów, z którą mieliśmy do czynienia, była kreowana, czy może był to autentyczny protest społeczeństwa?

- Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory dzięki temu, że zjednoczyło polską centroprawicę. O tym już mówiłam. Ale wygrało je także dlatego, że potrafiliśmy słuchać Polaków. Byliśmy i jesteśmy wrażliwi na ich potrzeby, ich oczekiwania i ich bolączki. To, że po prawie dwóch latach rządów mamy rekordowe, ponad 40-procentowe poparcie społeczne, świadczy, że rządzimy dobrze i Polacy akceptują zmiany, które wprowadzamy. Nie akceptują ich jednak politycy opozycji, gdyż oni kierują się nie dobrem wspólnym, lecz przede wszystkim własnym egoistycznym interesem politycznym. Wielokrotnie mówili, że do walki z rządem będą wykorzystywać „ulicę i zagranicę". I to robią. Mając to na uwadze, trudno zaakceptować tezę, że ostatnie protesty były spontaniczne. To była dobrze wyreżyserowana i dobrze opłacona akcja, mająca uderzyć w polski rząd. Zresztą tak samo jak słynny już pucz w Sejmie w grudniu ubiegłego roku. Nie zmienia to faktu, że sporo osób protestowało, bo ma inne zdanie niż my. Rozumiemy to i szanujemy. To przecież normalne w demokracji. Bylebyśmy tylko potrafili spierać się i dyskutować w sposób pokojowy i parlamentarny. A odnoszę wrażenie, że politycy obecnej opozycji, którzy zawsze mówili o sobie, że są politykami umiarkowanymi, dążą dziś wyłącznie do eskalacji agresji. Dlatego apeluję o otrzeźwienie.

Czy jesienią czekają nas powtórki z tego, co widzieliśmy do tej pory? „Gazeta Polska" pisała o tym, że plan następnych rozruchów jest już rozpisany.

- Reformując Polskę, uderzyliśmy w interesy wielu grup, także zagranicznych, które korzystając wcześniej ze słabości państwa polskiego, żerowały na majątku publicznym. Oni się łatwo nie poddadzą. Mają do dyspozycji ogromne pieniądze, mają wpływy w mediach. Są zdeterminowani, aby było tak, jak było. Na ich rzecz pracują także konkretne fundacje, które otwarcie namawiają do walki z rządem. Wiemy to. Ale my też jesteśmy zdeterminowani, aby polskie sprawy naprawiać. I czujemy duże poparcie społeczne. Bez niego Polski nie zmienimy. Dlatego powtórzę - nie możemy zawieść Polaków, a dobrej zmiany nie dokonamy, jeśli nie będziemy jednością. Ludzie nam zaufali i ludzie oczekują od nas współpracy dla dobra Polski.

Rząd w najbliższym czasie czekają dwa ważne wydarzenia: wprowadzenie w życie ustawy dezubekizacyjnej oraz przygotowanie przepisów dotyczących dekoncentracji mediów, nazywanych potocznie repolonizacją mediów. Media sprzyjające totalnej opozycji, komentując te regulacje, przedstawiają ponurą, i chyba nie do końca prawdziwą, rzeczywistość.

- Ostatnio jedna z dziennikarek zapytała mnie, czy przygotowujemy nowelizację ustawy dezubekizacyjnej. Oczywiście nie przygotowujemy. Ustawa zgodnie z planem wchodzi w życie z dniem 1 października. Sądzę, że to będzie kolejny punkt zapalny, nagłaśniany podczas planowanych jesiennych protestów. Jeśli chodzi o repolonizację mediów - przed nami decyzja polityczna, którą musimy w kierownictwie partii ostatecznie podjąć.

Kwestia reparacji wojennych wobec Niemiec to jest temat, który mocno stoi na agendzie politycznej. Jeżeli będziemy konsekwentnie realizować tę strategię, to łatwo przewidzieć, że ryzykujemy eskalację konfliktu politycznego z Niemcami. Czy jesteśmy przygotowani na taką twardą konfrontację z Berlinem?

- To kwestia elementarnej sprawiedliwości i podmiotowości Polski na arenie międzynarodowej. Jeśli sami nie będziemy się szanować, inni szanować nas nie będą. Byliśmy ofiarą totalitarnej niemieckiej polityki podczas II wojny światowej i przez kolejne dziesiątki lat Polska nigdy nie uzyskała za to żadnego zadośćuczynienia. A wiele krajów je otrzymało. Przypomnę - podczas wojny straciło życie 6 milionów polskich obywateli. Polska została totalnie zniszczona. A dziś w niemieckich mediach słyszymy o „polskich obozach śmierci". Przecież to jest horrendalny skandal. Dlatego naturalne jest, że powinniśmy o tym mówić głośno. Pytałam panią kanclerz o tę sprawę. Padała odpowiedź, że piszą tak „niezależne media". Nigdy od pani kanclerz nie usłyszałam słowa potępienia tych kłamliwych sformułowań, które padają w niemieckich mediach. W sprawie reparacji nie ma jeszcze ostatecznej decyzji rządu. Na razie jest dyskusja polityczna. Kolejnym krokiem będą rozmowy dyplomatyczne. Moim zdaniem państwo polskie ma obowiązek upomnieć się o swoje krzywdy.

Czy zgadza się Pani ze stwierdzeniem, że Polska stała się ponownie, jak przed wiekami, bastionem chrześcijaństwa?

- Przypomnę słowa świętego Jana Pawła II, który powiedział, że to Europa potrzebuje Polski. To, że my dzisiaj potrafimy wyrazić swoje zdanie, że nie wstydzimy się naszych wartości, jest bardzo ważne. Nawiążę do słynnej już mojej polemiki z poprzednim prezydentem Francji, Hollande'em, w której powiedział, że my mamy wartości, a oni pieniądze. Podtrzymuję to, co wówczas powiedziałam - w życiu trzeba kierować się wartościami i zasadami. Dzięki takiej postawie Polska rozwija się dziś bardzo dynamicznie i jest krajem bezpiecznym.

Całość wywiadu dostępna w papierowej wersji "Gazety Polskiej". 

Lista aktualności